niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 1

Poczułam się jak wielkolud, stojąc w progu swojego pokoju. Wróć. To już przestał być mój pokój.
Odkąd miesiąc temu dowiedziałam się, że wyjeżdżamy, starałam się psychicznie przygotować na tą chwilę. Niestety, wszystkie stracone na to dni na nic się nie zdały. W mojej głowie co sekundę przewijały się wspomnienia z ostatnich kilku lat. Pierwszy, dosyć nieudolny pocałunek... z przyjaciółką, w ramach zakładu z kolegami z gimnazjum. Nieprzespane noce na dywanie razem z psem chorym na nowotwór.. Godziny nauki i ucieczki przez okno.
Nic więcej już się nie powtórzy. To koniec. Definitywny.
Wyjeżdżam do Los Angeles. Mój ojciec, Harry, psycholog od siedmiu boleści dostał tam ofertę pracy "nie do odrzucenia". Ta. Gówno prawda.
Wyjeżdżamy z Polski z jednego, oczywistego powodu. Tutaj nie ma zapotrzebowania na psychologów. Chory kraj zdrowych ludzi, ot co.
Fakt, że mój ojciec jest Anglikiem wcale nie działa na naszą korzyść. Ludzie nie chcą mu zaufać, bo nie ma toku myślenia Polaka. Jest zbyt otwarty na wszystko. Podobno. Ja twierdzę zupełnie inaczej.
-Annie! Chodź już, niedługo mamy samolot!- krzyknął Oliver, mój brat.
Żeby tylko.
Tak naprawdę wątpię, że Oli jest moim bratem. Już prędzej ufoludkiem. Różnimy się od siebie w każdym calu, jednak rozumiemy i wspieramy jak żadne inne.. rodzeństwo? Załóżmy, że jesteśmy tym rodzeństwem.
Oliver... Jest przystojny, to muszę mu przyznać. Z całej naszej trójki, bo mam jeszcze siostrę Sue, której nie uznaję i się do niej nie przyznaję, odkąd z pełną premedytacją i chęcią zdenerwowania mnie na moich oczach dorysowała na moich ulubionych plakatach wąsy, a na tych, na których owych wąsów nie dało narysować napisała "kocham Justina Biebera!!!" Dzięki Bogu, że ta blond wiedźma nie jedzie z nami!
Wracając do Olivera... Owszem, urodę ma, ale cała inteligencja przelała się na mnie. Mimo tego i tak wszystkie laski lecą właśnie na niego.
-Annie!
-Idę, idę!
Westchnęłam cicho i omiotłam wzrokiem granatowe ściany oraz drewniane meble. Będzie mi tego brakowało.
Złapałam sportową torbę, która ważyła pewnie dwa razy więcej niż ja i przewiesiłam ją przez ramię. Uregulowałam pasek tak, aby torba wpasowała się w moje, co tu kryć, pokaźne wcięcie w talii i zeszłam na dół po ciemnych, drewnianych schodach.
-Ileż można czekać, co?- upomniał mnie Harry i przeczesał palcami swoją blond czuprynę.
-Mogłam dłużej- wzruszyłam ramionami i podeszłam do Renaty, młodej... kiedyś młodej matki. -Będę tęskniła mamo.
Wspomniałam już, że moja matka też nie jedzie? Nie? No więc ona i Sue zostają tutaj. Mają zająć się chorą babcią. Wyjeżdżamy tylko ja, Oliver i ojciec. Dlaczego? To bardzo proste.
Oliver, jako "niezależny młody mężczyzna" rzucił studia. W Ameryce podobno dostanie się na o wiele lepsze. Ja za rok kończę liceum i również zamierzam studiować w Ameryce. Angielski znam perfekcyjnie, bo był jednym z dwóch uniwersalnych języków w domu.
-Będę tęsknić mała.
Matka przytuliła mnie mocno i ucałowała w policzek, na co uśmiechnęłam się. Pożegnanie z Sue nie było już tak wylewne. Powiedziałyśmy sobie krótkie "cześć". I tyle.

Siedziałam na lotnisku, obrażona na cały świat. Zostawili mnie samą, a sami poszli.. cholera wie gdzie. Tak więc rozplątałam czarne słuchawki i włożyłam je do uszu, ustawiając na pełną głośność I Love Rock N Roll, jedną z moich ulubionych piosenek. Rozejrzałam się jeszcze raz za tymi dwoma kretynami, ale zapadli się pod ziemię.
Dobrze, więcej żarcia samolotowego dla mnie.
Nagle.. ktoś zakrył mi oczy.
Gwałciciel? Pedofil? Sadysta? A może Oliver? Nie wiem, co gorsze.
-Nie pożegnałaś się ze mną młoda. Ładnie to tak?
Na dźwięk głosu przyjaciela mojego brata i jednocześnie mojego dobrego kumpla, zerwałam się z krzesła i rzuciłam mu na szyję.
-Maciek, pedale!- mruknęłam uwieszona na nim niczym leniwiec na gałęzi.
Ej, dobre porównanie! w końcu jestem leniem, a ten debil jest chudy jak patyk!
Chłopak objął mnie mocno, nie pozwalając spaść z wysokości.. może dziesięciu centymetrów.
-To że nie będziemy się widzieć przez miesiąc nie oznacza, że możesz sobie wyjechać bez słowa- zaśmiał się i postawił mnie na ziemi.
Ubrany był w czarny sweter z dekoltem w serek i powycierane jeansy. Na nogach miał znoszone trampki, w których zazwyczaj graliśmy w kosza i siatkę. Włosy jak zwykle ułożone były w "artystyczny rozpierdol", jak to pięknie ujmował.
Maciek był w wieku Olivera. Znali się od podstawówki. Często żartobliwie nazywałam ich gejami, bo wszędzie chodzili razem, nawet do kibla.
-Czekaj, jak to, miesiąc?- uniosłam jedną brew i spojrzałam na niego.. z dołu, jakkolwiek to brzmi.
-Oliver ci nie mówił?- pokręciłam głową - Jadę do LA na roczną wymianę.
Byłam ucieszona jak malutkie dziecko. Chciało mi się, skakać, piszczeć, śmiać się.. Zamiast tego rzuciłam się mu za szyję (znowu) i mocno przytuliłam (znowu).
-Chyba się cieszysz- zaśmiał się.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Moje nogi znów zwisały w powietrzu, a ja wesoło nimi machałam, starając się omijać nogi Maćka, żeby nie uszkodzić ich glanem.
-Będzie mi ciebie brakowało, skrzacie- wyplątał się z mojego żelaznego uścisku i pogłaskał po policzku. Jak na faceta miał bardzie delikatne dłonie.
-W końcu od ciebie odpocznę matole - uśmiechnęłam się z ulgą i przestąpiłam z nogi na nogę.
Maciek pokręcił nosem i wytargał mnie za policzki, jak to zwykła robić moja babcia. To był (na moje nieszczęście) też i jego zwyczaj.
-Jeszcze będziesz za mną tęskniła.
-Nie mam powodów.
-Nie masz?
Uniosłam jedną brew i przyjrzałam mu badawczo. Coś zmieniło się w jego postawie. Był jakby.. zdenerwowany.. zasmucony? Cholera go wie.
W końcu uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego ciepło. Ujęłam jego twarz w dłonie i przyciągnęłam do siebie tak, że nasze twarze dzieliły centymetry.
-Więc na co czekasz? Pocałuj mnie w końcu.
Mój mózg chyba źle rozumie pojęcie wakacji. To przerwa od nauki, nie od myślenia.
Szkoda tylko, że wpadłam na to w momencie, gdy nasze usta były połączone w czymś na kształt orgii. W sumie, nie wiem, jak to określić. Maciek całował lepiej, o wiele lepiej niż.. niż wszyscy inni. Brał mnie ustami. Dosłownie. Byłam gotowa oddać mu się w każdej chwili. Wplotłam palce w jego włosy i lekko pociągnęłam. Zamruczał.
Oderwaliśmy się od siebie po kilkudziesięciu sekundach.
-Muszę przyznać, Ann, nie jesteś taka okropna jak myślałem.

Lot samolotem, to najgorsze co mnie do tej pory spotkało. Środkowe miejsce w środkowym rzędzie, pomiędzy staruszką rozwiązującą krzyżówkę a facetem z większymi cyckami niż ja, który po dwóch godzinach zasnął na moim biednym ramieniu i oślinił je..
Pani babcia mimo wszystko okazała się być bardzo miłą staruszką, która w Polsce miała jedynie przesiadkę. Przez dobre dwie godziny rozmawiałyśmy jak "równy z równym". Później babcia zasnęła, a ja zaczęłam czytać książki, które, mimo tego, że były całkowicie oklepane, zaciekawiły mnie. w przeciągu prawie dziewiętnastu godzin, które spędziłam w samolocie przeczytałam około... trzech obowiązkowych lektur..
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale chyba staję się przykładną uczennicą.
W wakacje.

Gdyby ktokolwiek mi powiedział, że będę cieszyła się jak malutkie dziecko po wyjściu z samolotu, wyśmiałabym go. Teraz jednak niemalże sfrunęłam (ho, ho, jaka ja zabawna) na ziemię i w tempie ekspresowym znalazłam Harry'ego i Oliego.
-To jak? Jedziemy do domu?
Ojciec zmierzył mnie wzrokiem:
-Myślałem, że spytasz kiedy mamy lot powrotny- zaśmiał się i poczochrał mi włosy. 
Zawsze tak robił, gdy byłam malutka. To była nasz dawna.. pieszczota. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Właściwie, nawet śmieszyło.
Po prawie godzinie znaleźliśmy się w końcu pod domkiem. Zmierzyłam wzrokiem kremowy dom z czterospadowym dachem. Nie wyglądał najgorzej, jednak to nie był typ budynku, w którym chciałabym mieszkać. Wolałam domy z tajemnicą. Stare, drewniane, przytulne..
Nie ceglaki.
Mimo wszystko z optymistycznym nastawieniem weszłam do środka. to, co tam zobaczyłam przerosło moje oczekiwania w znacznym stopniu.
Po wyjściu z ciemnego przedpokoju pełnego obrazów przedstawiających martwą naturę przeszłam do kremowo-białego salony, połączonego z kuchnią. W rogu znajdowała się brązowa, skórzana kanapa. I to nie taka prosto z salonu, z wymuskanym skajem. Nie, nie. Prawdziwa skórzana kanapa, zachęcająca do spania na niej i robienia wielu innych rzeczy.. Odwrócona była w stronę ceglanego kominka z półką z ciemnego drewna. Obok stał pasujący stół, za nim regał.
Wbiegłam na górę po schodkach, przeskakując od razu po dwa na raz i wparowałam do pierwszego lepszego pokoju. Zamurowało mnie. Balkon z przeszklonymi drzwiami, spore okno.. wszystko okalały bordowe ciężkie zasłony, dopasowane do koloru ścian. Na środku stało łóżko z drewnianymi wysokimi nóżkami, obok komoda i szafa. Na podłodze leżał czarny, przyjemny w dotyku dywan.
-Zajmuje ten!- wrzasnęłam ile sił w płucach, po czym rzuciłam torbę w kąt, modląc się, by nie pękła w szwach.
Zbiegłam na dół i trafiłam prosto w ramiona ojca.
-Tato, ja lecę do Carolyn. Wyjdzie po mnie, także się nie martw. Przeżyję- powiedziałam na jednym oddechu.
-Ale wróć w miarę...
Nie czekałam na dalszą wypowiedź Harry'ego. Wystrzeliłam z domu jak z procy i..
I to by było na tyle..

------------------------------------------------------------------------------------------------
Poprawiłam!!
Miłego czytania.

8 komentarzy:

  1. Jestem i bardzo mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek znam bardzo dobrze, więc wiesz jaka jest moja opinia :D Mam nadzieję, że Maciek nie będzie takim chujem jak ostatnio, bo zabiję ;-; I tak go nie lubię (Team Andy :3) :D Wracaj na fb, bo tymi garami już dwie godziny siedzisz ;-; Kooochaaaam cię Analku ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy rozdział już czytałam.Świetny jest.
    Tym razem Maciek będzie miły? Proooosze *.*
    No ale Andy i tak najlepszy.Ale wróć...jeszcze go nie ma.
    Czekam niecierpliwie na następny pedale :*
    Weny w uj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się! xD
    Rozdział świetny *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też jestem i czytam! :D Muszę przyznać, że podoba mi się bardziej od poprzedniej wersji do której i tak mam wielki sentyment :) Na razie nie mogę złego słowa powiedzieć kochana :* W ogóle uwielbiam sposób w jaki piszesz. Taki luźny, lekki, młodzieżowy i przyjemny ;) Buziaki i weny, i życzę udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku <3
    Zapraszam do mnie :
    http://rebelyellbvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow super!
    Ciesze się że nie pożycia całkiem tego bloga :D
    Weny i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Żwietny rozdział . Życze weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny ^^ lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń