niedziela, 6 sierpnia 2017

Rozdział 21

Mogłam się spodziewać wszystkiego - że nikt nie wyjdzie po mnie do szkoły, nikt nie będzie chciał nieść mojej torby, nikt nie zrobi mi gorącego obiadu. Ale nawet nie pomyślałabym o tym, że do własnego domu będę musiała wchodzić, niczym włamywać, przez kuchenne okno.
Naprawdę nie mam pojęcia jak to się stało, że nikogo nie było w domu o tej porze. Tata powinien wrócić już z uczelni a Oliver... Oliver nie ma bogatego życia towarzyskiego. Przecież wszystkie zasady kierujące wszechświatem mówiły, że obaj będą na mnie czekać!
Z trudem wtargałam przez okno torbę, tłukąc przy tym dwie szklanki, a potem sama podciągnęłam się na parapet i przełożyłam nogi do środka. W tamtej chwili błogosławiłam tatę za to, że zapomniał na dobre o założeniu alarmu.
Korzystając z ich nieobecności zadzwoniłam w końcu do mamy, żeby opowiedzieć jej o wszystkim, co działo się przez ostatnie cztery dni - o opaleniźnie Matta, moim nietypowym miejscu na sen, o tym, jak spektakularnie schrzaniliśmy mecz o mistrzostwo i wylądowaliśmy na drugim miejscu podium. Pokusiłam się nawet o spytanie jej, jak się miewa Sue, chociaż z doświadczenia wiedziałam, że to nie do końca dobry pomysł. Przez bitą godzinę słuchałam o tym, że zastanawia się nad rzuceniem studiów, wysłała CV do każdej możliwej firmy ale żadna nie odpowiedziała i zaczęła poważnie myśleć nad zrobieniem kursu kosmetycznego.
Nie mam pojęcia po co, Sue jest niekwestionowaną mistrzynią makijażu, fryzur, wszystkiego, co związane z urodą.
Według mamy babcia czuła się coraz gorzej, a choroba postępowała. Lekarze wykluczyli kolejną operację, jasno sugerując przy tym mamie, że nie dałaby ona rewelacyjnych rezultatów, a tylko sprawiła wiele problemów i unieruchomiła babcię do końca. Mama nigdy nie chciała żeby babcia była nieszczęśliwa. To dlatego, gdy dwa lata wcześniej tata dostał ofertę pracy i zaplanowaliśmy przeprowadzę, mama zdecydowała się zostać. Babcia nie chciała wylatywać do Stanów, chciała resztę życia spędzić w miejscu, gdzie się wychowała.
To dlatego najpierw wyjechał tata. Kupił dom i stopniowo go wykańczał. Potem wprowadziliśmy się my. Mama i Sue miały dołączyć do nas, gdy babcia odejdzie.
Po kolejnej godzinie gadania o głupotach, obgadywania chłopaków, tłumaczenia zawiłych relacji Olivera z dosłownie każdą poznaną dziewczyną, pożegnałam się z mamą i odetchnęłam. Zawsze po takiej rozmowie miałam wrażenie, że źle zrobiłam, zostawiając je same. a potem przypominam sobie, że mam ojca, który od dwóch lat nie zamontował systemu antywłamaniowego i wszystkie wątpliwości magicznie znikają.


***

- Możesz mi wytłumaczyć jak to się w ogóle stało, że trener pozwolił wam wyjść gdziekolwiek dzień przed finałem? - spytał mnie Andy, gdy czekaliśmy na hamburgery które według karty dań miały być większe od naszych głów.
Wzruszyłam teatralnie ramionami i oparłam głowę na łokciu, a potem jakby nigdy nic uśmiechnęłam się rozkosznie.
- Poczekaliśmy aż zaśnie, a potem wyszliśmy, żadna filozofia.
- I się schlałaś.
- Jak największy menel.
- Gratuluję, wygrywa pani główną nagrodę w kategorii "Największa Ofiara Losu" i drugą nagrodę w kategorii "Wrogowie Odpowiedzialności i Rozsądku".
- Drugą? - Zmarszczyłam brwi, starając się nie zdradzać swojego rozbawienia.
- Pierwszą dostaje pomysłodawca. - mrugnął do mnie i zerknął w kierunku kelnerki, która po raz już piąty ominęła nasz stolik.
- Dobrze że nie wybierali najgorszych zawodników meczu - stwierdziłam w końcu, lekko kopiąc go w łydkę. - Musieliby przyznać nagrody całej drużynie - dodałam i zabrałam ręce ze stołu, gdy średnio rozgarnięta dziewczyna w kostiumie kelnerki postawiła przed nami nienaturalnie wielkiego burgera.
Minęła chwila, nim kontynuowaliśmy rozmowę, bo Andy prawie od razu zajął się jedzeniem, a ja, nie czekając, poszłam w jego ślady.
- Właściwie, co to za niecierpiąca zwłoki sprawa, o której tak bardzo chciałaś ze mną porozmawiać? - spytał, starając się spojrzeć na mnie przed wzięciem kolejnego kęsa.
Przez chwilę zastanawiałam się, co zrobić, żeby nie zabrzmieć jak zdesperowana dziewczynka, która prosi ostatniego możliwego chłopaka, żeby poszedł z nią na bal.
Chwila, ja byłam właśnie taką dziewczynką.
- Dyrekcja powiedziała, że nasza obecność jest obowiązkowa - zaznaczyłam po kilku minutach, gdy skończyłam cały swój wywód o zimowym balu, który szkoła zdecydowała się przywrócić ze względu na nasze (prawie) zwycięstwo.
Andy spojrzał na mnie, przechylając głowę z zainteresowaniem. Potem zerknął na mój talerz, gdzie po burgerze nie został najmniejszy ślad i zmarszczył brwi, jakby nagle stracił cały wątek.
- Dziewczyno, ty masz takie głębokie gardło, czy potrafisz otworzyć buzię jak te postaci z kreskówek?
Tym razem to ja zbita z tropu zmarszczyłam czoło i wyprostowałam się, po chwili jednak odzyskałam rezon.
- Zależy co uważasz za większą zaletę.
Chłopak przewrócił oczami.
- Co ja mam do tego?
- Jeśli pójdę sama, stwierdzą, że jestem ofiarą - westchnęłam cicho.
- A Oliver? Nie możesz pójść z Oliverem?
- Wtedy stwierdzą, że jestem jeszcze większą ofiarą.
Andy pokręcił głową, a potem uśmiechnął się półgębkiem i szturchnął mnie lekko. Odebrałam to jako całkiem dobry znak.
- Dobra, pójdę z tobą. Ale cały wieczór będziesz grzeczną dziewczynką, nie będziesz piła, paliła papierosów, jointów i nie zrobisz niczego, po czym twój tata byłby zmuszony mnie zabić.
- Stawiasz bardzo trudne warunki - mruknęłam żartem, a on pokręcił głową.
- W takim razie będziesz ofiarą - wzruszył ramionami, robiąc wyjątkowo niewinną minę, a potem uśmiechnął się szyderczo.
- W takim razie deal - zdecydowałam.
- Będziesz grzeczną dziewczynką, Annie Evans?
- Będę grzeczną dziewczynką.

Wcale nie byłam grzeczną dziewczynką.


------------------------------------------------------------------------------------------
Powiedzmy, że jest kwiecień XD
Zjadło mnie życie i zupełnie inne zajęcia, wybaczcie. Jakoś pochłonęło mnie ostatnio malowanie, nawet nie mam ochoty czytać. No i oglądanie filmów i seriali, to jeszcze bardziej.
Mam nadzieję na chociaż najmniejszy odzew (nie ma weryfikacji, zostaw po sobie chociaż kropeczkę, słowo, biedronkę, cokolwiek). Do końca wakacji raczej nie zdążę skończyć, bo zaplanowałam jeszcze sześć rozdziałów a mam zamiar poprawić pierwsze cztery bo moja koncepcja zupełnie się zmieniła.
Cieszcie się resztą wakacji!

Dobrej nocki
Jerry