wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 16

*rozdział usunął się sam (jak na złość), więc wstawiam jeszcze raz*


Obudziłam się, gdy było jeszcze ciemno, zmęczona i obolała. Czułam dziwny uścisk na brzuchu i nogach, zupełnie tak, jakby przygniatało je coś ciężkiego.
I nie myliłam się.
Gdy otworzyłam oczy dostrzegłam w półmroku szczelnie obejmujące mnie ramię i nogę zarzuconą na moje biodra. Zmarszczyła brwi i rozejrzałam się, próbując zorientować w sytuacji.

Oliver leżał skulony jak małe dziecko po mojej prawej, przytulając do piersi koc. Jak można się spodziewać, nie miał na sobie nic oprócz bokserek. Po lewej za to spał spokojnie Maciek, przyduszając mnie przy tym swoim ciałem.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak znalazłam się pomiędzy nimi i jak to się stało, że obaj byli prawie całkiem rozebrani. Przecież kładli się spać w ubraniach!
Uważając, by przypadkiem nie obudzić któregoś nich, bo to niewątpliwie skończyłoby się trzecią wojną światową (chociaż w tym domu rozegrały się już cztery), wyplątałam się z uścisku Maćka i po cichu skierowałam do łazienki, wcześniej okrywając obu tych debili kocem.
Na początku rozplotłam nędzną parodię warkocza, którą miałam na głowie i rozczesałam dokładnie włosy, po czym związałam je w wysokiego kucyka. Gdy myłam zęby, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się swojej twarzy, upaćkanej białą pianą. Błyskawicznie ją starłam i opukałam usta.
- Nie, tylko.. No wiesz, jesteś siostrą mojego kumpla - rzucił z nonszalanckim uśmiechem i zamknął drzwi. - Dziwnie jest cię oglądać.. prawie nago. - dodał, lustrując mnie niepewnym spojrzeniem.
- Właź - burknęłam, wycierając buzię ręcznikiem i patrząc przez ramię na Maćka, który niepewnie wsunął się do środka i rozejrzał. - Myślałem, że jesteś ubrana - sapnął z dziwnym grymasem na twarzy. Uśmiechnęłam się czarująco i odwróciłam przodem do niego, opierając się plecami o wbudowaną w szafkę umywalkę. - Przeszkadza ci to? - Błagam cię, widziałeś mnie tak dziesiątki razy!
W trzy sekundy zdjęłam z książki szary papier i szeroko uśmiechnęłam. Cień mężczyzny na tle gazet mówił wszystko - nie musiałam nawet patrzeć na tytuł czy autora.
Zażenowany rozmasował kark i podszedł do mnie blisko, opierając dłoń po mojej prawej stronie. - Właściwie, to... wczoraj miałem ci coś dać - zmienił temat i wyciągnął zza pleców prostokątny pakunek. Po kształcie i grubości zorientowałam się, że musi być to książka. - Przywiozłeś mi "Lilith? Błagam, powiedz, że to to - uśmiechnęłam się błagalnie. Maciek pokręcił głową. - Nie. Ale Lilith też dla ciebie mam. To coś innego.
Maciek jedynie pokręcił głową, wychodząc z łazienki.
- Lśni, tryska, brzmi, śpiewa - zaśmiałam się cicho, cytując Witolda Gombrowicza. - Gdzieś ty ją znalazł? Od siedmiu lat szukałam jej po wszystkich księgarniach! -Powieści Tyrmanda są przecież prawie wszędzie- parsknął rozbawiony. - Szczególnie "Zły". Nie wiem, jak mogłaś na to nie trafić. Przewróciłam oczami i przytuliłam książkę do piersi.
- Widocznie źle szukałam.

Następnie spokojnie odłożyłam książkę na bok, a moje myśli odleciały w kierunku testów, jakie dziś na mnie czekały. Przedmioty ścisłe i języki obce.
Spojrzałam zmęczonym wzrokiem na białą koszulę, która czekała już na mnie, zawieszona na prysznicu.
Zapowiadał się naprawdę ciężki dzień.




Wakacje mijały niespodziewanie szybko. Nim się obejrzałam, nadszedł ostatni piątek bezgranicznej wolności, toteż spędzałam go na najlepiej, jak tylko się dało - za Andy'm na kanapie, oglądając czwartą część Piratów z Karaibów i komentując figurę Penelope Cruz.
Bawiliśmy się przy tym przednio, a czas płyną tak szybko, że zanim się zorientowaliśmy, nadeszło popołudnie. - Co robimy? - zapytałam, opierając głowę o jego ramię i przymykając oczy.
Zrobiłam naburmuszoną minę i szturchnęłam go mocno w ramię, po czym roześmiałam się. Odkąd odebrałam wyniki egzaminów przedmiotowych, miał ze mnie największą uciechę. Co prawda, nie były najgorsze; przedmioty ścisłe napisałam na sporo ponad dziewięćdziesiąt procent, za to część humanistyczna i dołączona do niej adnotacja przez cały tydzień bawiła wszystkich, łącznie z Andy'm, który był przy tym, jak odebrałam maila z wynikami. Moje obszerne wypracowanie oceniono na marne cztery punkty, a nauczyciel, który je oceniał widocznie był typem śmieszka, bo pod spodem raczył napisać "ciąg dalszy nastąpi".
- Nie wiem. Możemy iść na lody, na plażę... albo możemy pośmiać się z twoich wyników z egzaminów... Irytowało to mnie, ale powstrzymywałam się przed odgryzieniem się na wszelkie zaczepki. Teraz jednak nie mogłam się opanować.
- ...albo z tego, co masz w bokserkach.. - dokończyłam za niego z szerokim uśmiechem na ustach. - W sumie, moglibyśmy pójść na plażę, ale musiałabym się przebrać, a mi się nie chce. Poza tym, o siedemnastej mam wyprowadzić psy sąsiadów na spacer, więc mamy ledwie trzy godziny, a zanim tam dojdziemy, może minąć trochę czasu, szczególnie z twoim tempem.
- Możemy jechać samochodem - wzruszył lekko ramionami. Zamilkłam na chwilę, wzdychając cicho i stukając palcami o oparcie mojej życiowej partnerki kanapy. Wtedy przypomniałam sobie, że jakiś czas temu postanowiłam być dobrą siostrą. Spojrzałam na Andy'ego, a potem na laptopa, który leżał zamknięty na stoliku przed nami i stwierdziłam, że wiem, jak mogę to zrobić. Odkąd moja rodzina jest rozdzielona, regularnie, co dwa rozmawiam przez kamerkę z Sue i mamą. Zdążyłam się też zorientować, że moja siostra naprawdę się zmieniła, przynajmniej, jeśli chodzi o gust muzyczny.
- Odkąd nie jesteśmy "razem", stała się zupełnie inna, rozumiesz? Jest taką kopią mnie sprzed, no nie wiem, trzech lat, ale dużo ładniejszą - kontynuowałam. Na nowo otworzyłam swojego laptopa, sprawdzając, ile jest baterii, po czym włączyłam komunikator, a następnie zadzwoniłam do Sue.
A może ja tego wcześniej nie zauważałam? - Mogę mieć do ciebie prośbę? - spytałam chłopaka, który zaczął namiętnie wpatrywać się w okno i starszą panią idąca chodnikiem. - Mógłbyś porozmawiać na skype z moją siostrą? Andy zmarszczył lekko brwi, ale pokiwał głową na zgodę, uśmiechając się przy tym. Gdy czekaliśmy, aż łaskawie odbierze, opowiedziałam o niej krótko Andy'emu, który co jakiś czas kiwał głową i uśmiechał się. Wiedziałam, że i tak w kilka sekund zapomni przynajmniej połowę z tego, co mu powiedziałam. Pół minuty później twarz Sue pokazała się na monitorze.
- Wiem - odpowiedziałam z dumą. - Ale nie pożałujesz, przysięgam.
- Cześć, Annie. - mruknęła sennie, przecierając oczy. - Pamiętasz może, jak kiedyś przypomniałaś mi o strefach czasowych? Bo wiesz, u nas jest teraz JEBANA PÓŁNOC - dokończyła ostro, co wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech, przypominający obranego ze skórki banana. No dobrze, nie do końca pamiętałam o tej różnicy czasu, jednak Suellyn nie wyglądała na osobę wyrwaną ze snu. Miała na sobie dopasowaną koszulkę, jej włosy były rozpuszczone i opadały miękkimi falami na ramiona. warz miała niebywale świeżą i wypoczętą - o wiele bardziej, niż ja. Sue fuknęła, udając obrażoną. - Mam nadzieję, że to będzie coś ekstra, inaczej się na ciebie obrażę. Przesunęłam kamerkę bardziej w bok, tam, gdzie siedział Andy. Jednocześnie przysunęłam się do niego, zachowując na ustach szeroki uśmiech. - Sue, przedstawiam ci Andy'ego Biersacka.
Zaraz i ja się zarumienię, ale ze złości.
Moja siostra zaniemówiła, podobnie jak Andy, który gapił się w monitor, oczarowany jej urodą. Szturchnęłam go w bok, czując nieprzyjemny skurcz. Pieprzona zazdrość. - Cześć - odezwał się w końcu Andy, po czym odchrząknął cicho, by pozbyć się chrypki, która pojawiła się znikąd.
Suellyn zarumieniła się lekko, przygryzając wargę i odpowiedziała mu ciche "hej" najsłodszym ze swoich głosików.

Przez chwilę przysłuchiwałam się ich rozmowie, która kleiła sie o wiele lepiej, niż każda z naszych wcześniejszych rozmów. Ogarnęło mnie przy tym dziwne uczucie pustki zmieszanej ze złością i rozżaleniem, które było tak silne, że wywołało nieprzyjemny skurcz szyi i sprawiło, że na moment straciłam oddech.
Cholera.
Sapnęłam cicho, gdy oni skończyli temat muzyki i zeszli na podróże. Byłam znudzona i zniechęcona, choć wcześniej cieszyła mnie perspektywa zrobienia siostrze miłej niespodzianki.
Stwierdzając, że nie chcę dłużej słuchać ich rozmowy, chwyciłam moją Lilith i otworzyłam tam, gdzie ostatnim razem skończyłam czytanie. Co prawda, znałam te książkę niemalże na pamięć, ale bardzo lubiłam do niej wracać, zupełnie jak do wszystkich innych. No, może poza kryminałami Deavera, one są zdecydowanie zbyt dobre, by uczyć się ich na pamięć. Po przeczytaniu Przydrożnych Krzyży wyszłam z założenia, że bez elementu zaskoczenia, jaki pojawiał się podczas pierwszej lektury to już nie to samo.
Zdążyłam przeczytać zaledwie pół strony, gdy usłyszałam moje imię. Zaintrygowana podniosłam wzrok znad książki, żeby zobaczyć, jak Biersack wzrusza ramionami i odburkuje coś w stylu "długa historia".
Tak, więc zapewne będę musiała ją później opowiadać.
Przez następne dwie godziny (dwie godziny!) przewinęli się przez wszystkie możliwe tematy. Nawet o mnie rozmawiali przez krótką chwilę, co nie umknęło mojej uwadze, choć starałam się czytać, co nie wychodziło zbyt dobrze. Nadal tkwiłam na tej samej stronie.
W końcu nie wytrzymałam i odłożyłam Lilith na stolik, wstając i informując cicho, że idę przygotować się do mojej "nowej pracy".
Od tygodnia zajmowałam się też wyprowadzaniem psów. Niby nic, ale jeden godzinny spacer wieczorem z pięcioma psami znacznie poprawiał mój budżet.
Szybko przebrałam się w wygodniejsze ubrania, których w razie czego mogłam się pozbyć i związałam włosy w koński ogon. Kiedy gotowa schodziłam na dół, Andy właśnie zamykał laptopa.
- I jak? - spytałam na pozór obojętnym tonem, zakładając dłonie na piersi. Po sekundzie zdałam sobie sprawę, że Andy może odebrać to jako zły znak, więc opuściłam je wzdłuż tułowia.
- Twoja siostra jest wspaniała - stwierdził, śmiejąc się pod nosem, co odrobinę mnie zabolało. Cholera.
Zachowałam jednak twarz i uśmiechnęłam się promiennie, choć sztucznie, odpowiadając:
- Mówiłam ci o tym.
Chłopak kiwnął głową, wstając powoli i mrucząc przeciągle.Podszedł do mnie powoli, spoglądając przelotnie na zegarek i skrzywił się.
- Ale ja nadal wolę jej młodsza siostrę.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dodaję jeszcze raz, bo głupi blogger usunął rozdział.
Nie wiem, czy pisac tu od nowa swój monolog o odejściu, ale jeżeli ktoś nie widział, napisze go od nowa.
Zastanawiam się nad usunięciem, bądź zawieszeniem Hello My Hate i jestem wam chyba winna wyjaśnienia.
Blog od początku miał mnie.. hm, wypromować, bo jest lekki, łatwy w odbiorze i jak widać, dość popularny. Mimo to zauważyłam, że liczba komentarzy drastycznie spadła, a co za tym idzie- moja motywacja również. To skłoniło mnie do przemyślenia najważniejsze kwestii - warto?
Doszłam do wniosku, że nie, nie warto tego ciągnąć dalej, ale że jestem upartą osobą i wszystko
muszę doprowadzić do końca, więc blog ten również doprowadzę do końca.
JEDNAKŻE
Bez was to nie ma żadnego sensu. Jeśli nikt nie będzie komentował, ja nie będę pisała, bo, cholera jasna, piszę to dla was, nie dla siebie. Gdybym pisała to dla siebie, wszystko miałoby inną fabułę, o której opowiedziałam dziś Rassy.
Rozdziały będą pojawiały się rzadko, chodź obiecałam jeden w tygodniu. Teraz czas, w którym coś napiszę, będzie zależał od liczny komentarzy. Im więcej, tym szybciej.
Tym bardziej, jeśli przy takiej licznie obserwatorów będzie mniej niż 8 komentarzy - przykro mi, ale możliwe, że nie zechcę kontynuować tej historii.
Żyę udanych tych dwóch tygodni, które pozostały do końca wakacji.