piątek, 20 stycznia 2017

Rozdział 19

Leżąc w łóżku z gorączką wiele rozmyślałam o tym, co dzieje się poza obrębem mojego pokoju. Czy ktokolwiek z drużyny pomyślał już o zastępstwie na zawody stanowe? Jak bardzo wściekły będzie trener, gdy dowie się, że lekarz jasno zakazał mi jakiejkolwiek gry przynajmniej przez najbliższy miesiąc? Czy ktoś będzie tak miły i zdecyduje się w końcu przynieść mi, teraz już pewnie metrową górę notatek i zadań z lekcji, które będę musiała nadrobić kiedy będę już w stanie samodzielnie wstać i zejść na dół, żeby zrobić sobie chociażby herbatę?
Udało mi się odnaleźć odpowiedź na gnębiące mnie pytania już czwartego dnia, gdy natarczywe pukanie do drzwi przerwało na dobre mój słodki letarg.
 - Wejść - mruknęłam ochryple. Mój głos, osłabiony już przez chorobę brzmiał tak słabo, że sama ledwie usłyszałam swoje słowa. Odchrząknęłam i powtórzyłam: - Wejść!
Drzwi skrzypnęły, a potem otworzyły się odrobinę i przysięgam, gdybym nie miała gorączki, pomyślałabym, że zaczynam być obłąkana, bo zobaczyłam bardzo wyraźnie stojącego w progu Matthew Rose'a, który uparcie unikał ze mną jakiegokolwiek kontaktu.
 - Cześć - powiedział, jakby skrępowany i podszedł do łóżka.
Jego krok przestał być tak pewny i sprężysty, a ton głosu wyrażał niemałe zażenowanie zaistniałą sytuacją. Chyba nie spodziewał się podobnie jak ja, że będzie jedynym, który odwiedzi mnie i pomoże przetrwać chorobę.
Przygładziłam nieumyte i nierozczesane włosy, żeby nie przypominały ptasiego gniazda i z trudem podciągnęłam się, żeby usiąść na łóżku. Byłam aż nazbyt świadoma opłakanego stanu mojej cery więc nie zdziwiłam się, że skrzywił się, gdy na dłuższą chwilę zatrzymał wzrok na mojej twarzy.
 - Więc... myślałem, że Jennifer przynosi ci wszystko, więc tego nie robiłem, ale najwyraźniej nagle nie stała się troskliwą przyjaciółką - mruknął i zdjął z ramienia wypakowaną czymś torbę. - Gdybym wiedział, przynosiłbym wszystko na bieżąco, żebyś nie miała takich zaległości.
 - Przecież nie mamy razem zajęć, skąd możesz wiedzieć, co mam nadrobić?
Spojrzał na mnie karcąco i pokręcił głową z wyraźnym niesmakiem.
 - Wziąłem wszystko od tego małego Billa, na którego nie zwracasz uwagi, chociaż biega za tobą jakbyś była tego warta - syknął.
To mogłoby mnie zaboleć, gdyby nie wypowiedział tego Rose.
 - Jak to się stało, że w ogóle się mną zainteresowałeś, co, Matt? Przecież podobno jestem "głupią suką". - Przewróciłam oczami i nabrałam głęboko powietrza gdy zrobiło mi się dziwnie gorąco. 
Przez dłuższą chwilę dusił mnie kaszel, ale udało mi się opanować zanim Matt skończył proponować przyniesienie herbaty.
 - Myślałem, że jeszcze chociaż trochę jesteś tą dziewczyną, którą poznałem w wakacje - westchnął ciężko. 
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową, znudzona, a on wziął mój zeszyt, zaczynając po prostu przepisywać do niego notatki.
Nie protestowałam. Zsunęłam się powoli w miękką pościel i zamknęłam oczy, by w ciszy popatrzeć, jak moje zaległości powoli znikają.


***


Po pięciu dniach wylegiwania się w łóżku gorączka zaczęła ustępować, podobnie jak wszystkie bóle, które mnie męczyły i zawroty głowy. Znudzona snułam się po domu, czytając notatki, które codziennie zostawiał mi Matt, wkuwając na testy i starając się zrobić wszystko, żeby doprowadzić się do stanu pełnej używalności przed poniedziałkowym treningiem.
Po południu udało mi się ubrać i zjeść coś, co Oliver nazywał zapiekanką. Potem zabrałam się za mycie włosów, które po tylu dniach przypominały dziwaczne, poskręcane strąki. Byłam jakoś w połowie spłukiwania z nich piany, gdy ktoś przyprawił mnie o palpitacje serca, kładąc mi ręce na biodrach.
- Gdybym był gwałcicielem mordercą, wiesz, co teraz bym zrobił.
Od razu rozpoznałam ten głos. Nawet mimo głośnego szumu wody i piany w uszach.
- Biersack, jak ty do cholery tutaj wszedłeś?
Mężczyzna westchnął ciężko. Słyszałam, jak podwija rękawy, a potem poczułam jego palce wplecione w moje włosy i powoli masujące skórę głowy.
 - Zostawiłaś otwarte drzwi do domu i do łazienki. Głupio by było nie skorzystać, nie sądzisz?
Prychnęłam cicho, starając odepchnąć się go biodrem. Potem uświadomiłam sobie, jak moje żałosne próby wyglądają z boku i natychmiast przestałam, i przysunęłam się do umywalki najbliżej jak tylko mogłam.
 - Przestraszyłeś mnie, to wcale nie było zabawne - mruknęłam zła i powoli uniosłam głowę. 
Czekałam cierpliwie, aż jego nieudolne próby zrobienia mi turbanu w końcu przyniosą efekt, do momentu, aż od trzymania głowy nisko zaczęło mi się w niej kręcić. 
 - Zapomniałam zamknąć drzwi, wielkie halo. Przecież to zupełnie spokojna okolica, nikt oprócz ciebie nie wchodzi innym ludziom do domu.
 - Raz jeden miły gość wykorzystał podobną sytuację i zamordował osiem tak uroczych kobiet co ty. - Uśmiechnął się triumfalnie, a potem skrzywił, gdy chyba zdał obie sprawę że to nie było na miejscu.
 - Owszem, ale on zmarł, zdaje się w tym samym roku, w którym się urodziłeś. Może jesteś jego kolejnym wcieleniem? - zażartowałam gorzko i szybko osuszyłam włosy i ramiona.
 - Zaproś siedem innych koleżanek, to się przekonamy. - Uśmiechnął się pod nosem.
Przewróciłam oczami, zirytowana i wysunęłam się spomiędzy jego bioder a umywalki i powoli przeszłam do kuchni, powstrzymując cichy pisk gdy moje stopy dotknęły lodowatej podłogi. Andy podążał za mną, bezczelnie lustrując mnie spojrzeniem.
 - Lekarz pozwolił ci jechać na zawody? - spytał w końcu, gdy cisza zaczęła między nami ciążyć.
Pokiwałam głową, szybko nalewając nam czegoś co przypominało truskawkowy koktajl i podałam mu szklankę.
 - Mam przejść jeszcze badania kontrolne i uzupełnić wszystkie witaminy. Nawet nie masz pojęcia, jak mam dość owoców i warzyw. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
 - Po zawodach zabiorę cię na najlepsze hamburgery w mieście - obiecał i sięgnął po moją dłoń.
 Pozwoliłam, by splótł nasze palce, a potem poprowadził mnie na kanapę.
 - Mogę rozczesać ci włosy?
Pokiwałam głową, obserwując z uwagą jak zostawia moją dłoń na swoim kolanie i sięga po szczotkę, którą zostawiłam rano na stoliku. Zdjął z moich włosów ręcznik i zaczął delikatnie je czesać.
 - Umiesz robić warkocze?
 - Nie - odburknął i pociągnął mnie lekko. - Nie rozpraszaj mnie, bo będzie bolało.
 - Mogę cię później nauczyć. Przyda ci się, jak będziesz kiedyś miał córkę.
Odłożył na chwilę szczotkę i odwrócił delikatnie moją głowę. W jednej sekundzie przytłoczyło mnie spojrzenie błękitnych oczu. mój oddech trochę przyspieszył, a na policzki wkradł się zdradziecki rumieniec.
 - To mamy plotą warkocze córkom. 
 - W ekstremalnych sytuacjach ojcowie też to robią.
Uśmiechnął się łobuzersko.
 - Więc nauczysz mnie, jeśli przytrafi nam się taka sytuacja.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szaleję z tymi rozdziałami, nie ma co. Może do końca ferii napiszę jeszcze jeden?
Na razie jest was tu dość mało, ale to nic. Mam nadzieję, że każdemu, kto został wszystko się podoba!
Podzielcie się wrażeniami, albo kropką, albo nawet emotikonem, czymkolwiek. Widzę mniej-więcej, ile tu jest osób po wyświetleniach i kliknięciach w rozdział, ale chciałabym też wiedzieć co wam się podoba a co nie, czy macie jakieś przemyślenia.
Możecie spamować mi tu linkami do swoich blogów, albo wattpadów, czegokolwiek.

Udanych ferii!
Jerry

2 komentarze:

  1. Ojejuojejuojeju <3
    Andy chyba chciał do czegoś nawiązać *łobuzerski uśmiech czy cuś*.
    Nie mam pojęcia co mogłabym jeszcze napisać o rozdziale, jednak nie było rzeczy, które nie podobały by mi się (wybacz jeśli coś powinnam napisać razem ale u mnie orotgrafia [??] leży a jestem na tablecie, ktôry wszystko co jest w języku PL podkreśla.
    Wiedz, że czekam na ciąg dalszy a kiedy w końcu coś zacznę pisać to dam znać! :D Pozdrawiam i całuję!
    (Dałabym tzw. ślimaka jednak nie ma go na moim chujowym tablecie dlatego dam znak mniejszości dla oryginalności)
    >Geometric

    OdpowiedzUsuń