sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 4

Obrażona na cały świat, a w szczególności na osobnika płci (chyba) męskiej (o ile sobie tych bokserek nie wypycha watą, tak jak to robiła połowa dziewczyn ze stanikami w mojej dawnej szkole), odszukałam swoją torbę i dwie walizki, które, o dziwo, nie leżały byle jak w kącie holu, a równo ustawione pod drzwiami mojego najnowszego pokoju. Złapałam jedną z walizek i zmuszając się do wysiłku, zaciągnęłam ją do pokoju. Podobnie postąpiłam z druga walizką i torbą, bo, rzecz jasna, wczoraj nie chciało mi się nawet rozpakować, nie mówiąc już o braniu prysznica po powrocie od kuzynki, czy nawet przebraniu się. Ba! Nawet glanów nie zdjęłam!
W każdym razie, dopiero teraz zwróciłam uwagę na wystrój pokoju. Różnica była diametralna.
Okna w jednej ze ścian znajdowały się we wnęce, w której z kolei mieściło się coś na kształt mini łóżka, ot, kilka dużych, miękkich poduszek, koc i widok na całą ulicę. W wnękę wbudowana była półka z ciemnego drewna pełna.. książek! Tak, książek!
Omal nie dostałam orgazmu, gdy zorientowałam się, że biblioteczka zajmuje niemal całą ścianę. Po szczegółowym przejrzeniu zawartości półki zauważyłam największe dzieła Stevena Kinga, Sandry Brown, Nory Roberts, Adama Mickiewicza, Henryka Sienkiewicza oraz wielu, wielu innych mniej znanych autorów, jak Robert Muchamore.
Uśmiechnięta od ucha do ucha poddałam oględzinom drugą część pokoju -lustro, stojące w kącie, zaraz obok biblioteczki, biurko, stojące obok biblioteczki, dwuosobowe łóżko, które mówiło do mnie: no dalej, połóż się na mnie.. Nie pożałujesz, obiecuję. Będę z tobą co noc i nigdy cię nie opuszczę..
Coś czuję, że rzadko kiedy będę wychodziła z tej cudownej, bieluteńkiej pościeli.
W każdym razie, Zainteresowała mnie również szafa wbudowana w ścianę. Otworzyłam ciemne drzwi i moim oczom ukazało się.. Wejście do Narni?
Kto normalny ma drzwi w szafie?
Okej, mniejsza z tym. Przecież nie jestem normalna, prawda?
Uchyliłam powoli drzwi, spodziewając się.. no właśnie. Czego mogłam się spodziewać? Zwłok? W każdym razie, zwłok nie było, była jedynie łazienka.
Moja. Własna. Osobista. Łazienka.
Chyba nie muszę mówić, że odkrycie tego, jakże cudownego pomieszczenia wywołało u mnie atak euforii, połączony z piskiem szczęścia i serią podskoków w miejscu?
W każdym razie, łazienka nie była "w moim stylu". Jasnoniebieskie kafelki i białe szafki zupełnie nie pasowały do moich wyobrażeń, jednak, biorąc pod uwagę fakt, że nie znajdę w umywalce owłosionych golarek, a mój żel nie zniknie w tajemniczy sposób, jestem w pełni zadowolona.
Wyszłam z pomieszczenia, udając się z powrotem do pokoju, aby znaleźć w torbie coś do przebrania. Po upływie dosłownie półtorej minuty wygrzebałam z ciemnej otchłani mojego bagażu krótkie, jeansowe spodnie z wysokim stanem, które wręcz uwielbiam, od czasu, gdy kolega niesiony natchnieniem i alkoholem obciął ich nogawki, aby "wyeksponować moje nogi".  Do nich dobrałam dosyć luźny, czary podkoszulek bez nadruku. Z takim zestawem znów udałam się "do Narni", gdzie wzięłam porządny prysznic, aby zmyć z siebie stres i wszystkie wydarzenia z ostatnich dwóch dni. Następnie czym prędzej osuszyłam ciemne włosy ręcznikiem, o splotłam je w luźny warkocz, aby nie pokręciły się zbytnio, a co najwyżej pofalowały.
Czysta, pachnąca i uczesana wróciłam na dół, notując w pamięci aby nie wspominać Oliverowi o łazience, ani tym bardziej o jego ulubionych książkach zajmujących miejsce w mojej biblioteczce.
Moja biblioteczka.
Cholera, jak to cudownie brzmi. Dokładnie tak, jak imię chłopaka, wymawiane przez dochodzącą dziewczynę.
Znaczy się, tak myślę.
Sprzątnęłam talerze po śniadaniu i wyjęłam z torby Harry'ego swojego starego, ale bardzo dobrze działającego laptopa, ozdobionego naklejkami, podpisami. Włączyłam urządzenie i zmieniłam w nim ustawienia tak, że pokazywał czas zarówno u nas, jak i w Polsce. Tak, na wszelki wypadek, gdybym przez przypadek chciała pogadać z mamą albo Sue na Skype o czwartej nad ranem...
Zalogowałam się na pierwszym lepszym czacie z kamerką, w nadziei, że znajdę tak nowych znajomych. Ewentualnie popatrzę na penisy w zwodzie, albo na cycki.
Po półgodzinnym odrzucaniu propozycji cyberseksu, oglądania dziesięciocentymetrowych członków i czytania komplementów o mojej (wątpliwej) urodzie, natrafiłam na bardzo ciekawego chłopaka.
Był.. przystojny. Wręcz idealny. Jak moja biblioteczka.
Jego miętowe włosy ułożone były w irokeza. Pełne wargi zdobił srebrny kolczyk, a szyję tatuaż z motywem łapacza snów. Jego oczy były szare, niczym zachmurzone niebo, a rzęsy długie jak firany. Niejedna dziewczyna mogłaby mu ich pozazdrościć.
Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu jego umięśniona klatka piersiowa była idealnie widoczna. Och, ile kosztowało mnie powstrzymywanie się od przygryzienia wargi!
Napisał niemal natychmiast, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu.

MattRose: Co tu robisz?

Gdyby nie wyraz jego twarzy, mogłabym pomyśleć, że nie jest zainteresowany rozmową ze mną, a mój widok wręcz go odstrasza. Na całe szczęście był wyszczerzony jak clown psychopata, co skutecznie odpędzało ode mnie takie myśli.

AnnEvans: Podejrzewam, że dokładnie to samo co Ty.

MattRose: Oglądasz erekcję niedowartościowanych facetów?

Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową, nie mając pojęcia, co mogę opisać na tak oryginalne.. stwierdzenie, o charakterze pytającym, o ile coś takiego w ogóle istnieje.

MattRose: Najwyraźniej tak. Co u Ciebie?

To jakże niewinne pytanie, tak często zadawane przez znajomych mogłoby okazać się dla mnie pułapką. Musiałam zainteresować Matta (jak wnioskuję po jego nicku) swoją osobą, więc zwykłe "a nic, a u ciebie?" nie wchodziło w grę.

AnnEvans: Całkiem dobrze, gdyby nie fakt, że za chwilę się roztopię. A u Ciebie?

Tak, na pewno zainteresowałam go swoją osobą. Z pewnością właśnie szuka w najciemniejszych odmętach internetu moich danych osobowych i adresu zamieszkania, a wieczorem będzie stał pod drzwiami z bukietem róż i pierścionkiem zaręczynowym.
Nie to, że miałabym coś przeciwko temu.

MattRose: Nieźle, gdyby nie fakt, że zaraz się roztopisz i będę skazany na zapadlinę umysłową innych użytkowników tego portalu.

Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech, co wywołało reakcję łańcuchową w postaci jego uśmiechu. Był zabawny, inteligentny i przystojny. Nie sądziłam, że trafię tu na kogoś takiego.

MattRose: To może zanim się roztopisz, zapytam, czym się interesujesz?

AnnEvans: Musiałabym napisać tu wypracowanie, żeby wymienić wszystko. Ale jeśli miałabym wybierać, padłoby na malarstwo, książki, koszykówkę i muzykę. A Ty?

MattRose: Widocznie mamy całkiem podobne zainteresowania. Nie dziwię się, że jeszcze się nie rozłączyłaś

AnnEvans: Mogłabym napisać to samo. W takim razie, jakiej muzyki słuchasz, Matt?

MattRose: Włącz głośnik, Ann, a się dowiesz.

Uśmiech na jego twarzy stopniowo rósł, gdy podjęłam próbę podłączenia głośników do laptopa. Zaśmiałam się cicho, wyobrażając sobie, co ktoś mógłby pomyśleć wchodząc do pokoju.
Ja, pochylona przed monitorem i Matthew wgapiony w moje ciało.
Abo odwrotnie.
Chłopak wpatrzony w monitor, którym widać mój dekolt.
Gdy w końcu uporałam się się z podłączaniem sprzętu i usiadłam wygodnie na krześle, uruchamiając dźwięk. Z głośników sączyła się doskonale znana mi melodia. Utwór instrumentalny jednego z lepszych, oczywiście według mnie,  zespołów folk-metalowych. Eluveitie - Isara.

MattRose: I jak Ci się podoba?

AnnEvans: Pytasz, jak podoba mi się jeden z moich ulubionych utworów? Cóż, muszę przyznać, że jest całkiem niezły.

Chłopak uśmiechnął się leniwie i napisał kilka słów na klawiaturze.

MattRose: Masz niezły gust muzyczny. Muszę lecieć. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy.

Uśmiechnęłam się do niego, ale nie zdążyłam napisać chociażby jednego zdania, kiedy pojawiła się ostatnia wiadomość, a mój rozmówca się rozłączył. Brzmiała ona:

MattRose: A tak poza tym, to masz całkiem fajne cycki :)

Nie, chłopaki wcale nie patrzą na biust. W ogóle. To tylko kobiety są tak zboczone, że myślą jedynie o jednym.

Przeczesałam palcami włosy, zastanawiając się, co mogłabym jeszcze porobić. Mimo, że w przeciągu trzech dni spałam może dziewięć godzin, nie działał do końca na moją korzyść. Najchętniej położyłabym się spać, bo różnica czasowa również daje mi w kość, ale jeśli to zrobię, z każdym dniem będzie trudniej. Lepiej nie ryzykować.
Podniosłam się z krzesła i zamknęłam laptopa, po czym wzięłam go pod pachę i udałam się na górę, aby się rozpakować. Odłożyłam sprzęt na biurko i wyciągnęłam z walizki równo złożone rzeczy ułożyłam na półkach te, które w razie czego mogłabym uprasować w pięć minut, a spódnice, sukienki i koszule powiesiłam na wieszakach. Nie zajęły nawet połowy szafy.
Chcąc dać odpocząć moim biednym nogom od glanów, wyjęłam moje jedyne, niezniszczone tenisówki i założyłam je, nie przejmując się wiązaniem. Związałam jeszcze ciemne włosy w kucyk, pilnując, aby żadne kosmyk nie próbował uciec. W efekcie uzyskałam grubą kitkę do połowy pleców i wygląd naćpanego szczura.
Nie wiem, co ludzie we mnie widzą.
Następnie znów zeszłam na dół, a w kuchni zastałam panów domu, rozwalonych na stole, przepracowanych i głodnych. Zrobiłam dwa kroki w tył, próbując usunąć im się z pola widzenia, ale na marne. Oli odwrócił głowę w moją stronę i z uśmiechem godnym Cheshire Cata, rozkazał:
-Idź do sklepu.
Niedoczekanie.
-Sam idź - odmruknęłam.
-Mogę iść z tobą, jak bardzo chcesz, ale ostrzegam cię, nie kąpałem się od dwóch dni, więc raczej nie będziesz miała szans na podryw.
-Idę tylko do supermarketu, nie na dziwki - wzruszyłam ramionami.
-Idziesz! Sama to powiedziałaś! - wykrzyknął, a ja z niedowierzaniem przyglądałam się temu wyszczerzowi. Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem zmieścił się na jego twarzy.
Westchnęłam pokonana i zgarnęłam ze stołu listę zakupów, którą pobieżnie przejrzałam, pieniądze, torbę, którą dawniej nosiłam do szkoły, a od jakichś dwóch lat służy jako torba na zakupy i powłócząc nogami udałam się do najbliższego sklepu.

Muszę się pochwalić, tym razem udało mi się nie zgubić.
Spokojnym, spacerowym tempem pokonywałam odcinek drogi między parkiem, a boiskami, co chwila poprawiając na ramieniu torbę. Gdybym była chudsza, pewnie przeważyłaby mnie.
Na całe szczęście, nigdy nie miałam kompleksów związanych z moim ciałem. Z twarzą - owszem, mam do tej pory, a zawdzięczam je moim kochanym znajomym z poprzedniej szkoły.
Przyznam, ich żarty były zabawne.
Przez tydzień.
Następne lata już nie.
Pogrążona we wspomnieniach, które miałam zostawić za sobą, pokonałam zakręt i.. potrąciłam kogoś.
Jeśli to będzie Biersack, to chyba się powieszę.
Podniosłam głowę i odwiesiłam plany samobójstwa. Przede mną stał chłopak o bardzo znajomej twarzy.
-No kurwa, jak chodzisz dzie... Ann?
-Cześć Matt.

-------------------------------------------------------------------
Nienawidzę.
Bleggera.
Bardzo.
Ktoś chyba mnie zgłosił i ujebali rozdział. Jakim prawem?
No nic.
Chciałabym was prosić o komentowanie, bo to wkurzające, jak jest tyle wejść, a mało kto raczy poświęcić kilka sekund na napisanie jednego zdania.
Ja pisze rozdziały po 5h!
Błagam, komentujcie *tak, poniżam się dla was*
Do piątku!


8 komentarzy:

  1. Pieprzony pedale ty mój komentuje.
    Ann poznała Matta! Zajefajnie sie zapowiada.Znaczy ja wiedziałam,że ona go pozna...dobra mniejsza z tym.Z racji tego,że umieram komentarz będzie krótki i bez sensu.No ale najważniejsze,że jest.
    Weny,pomysłów i czego tam chcesz.
    Czekam na następny.
    Komentuj 16!

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa, awwwwwh, cudnie, kurwa, cudnie. Shippuje Matta i Ann. Jezu. To jest piekne.
    Wiem, podniecam sie jak 10-latka, ale trudno.
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne po prostu cudne ! Życzę weny. :-)
    U mnie rozdział nowy : http://thelegacybvbarmy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega rozdział :D
    Najbardziej mnie rozśmnieszyły rozkminy Ann na temat JEJ biblioteczki i narni ;)
    Kobieto ty naprawdę umiesz poprawić chumor ;)
    Weny i do następnego !

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, w tej właśnie chwili zamarzyłam sobie o takiej Narnii xD. Megaa! Weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dołączam się do grona czytelników (y)
    Strasznie jak na razie mi się podoba... I czekam na następny ciąg :D
    Weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały blog, masz talent.
    Czekam z niecierpliwością na nexta.. Oby był szyko.
    Oczywiście jestem zła na to, iż skończyłaś w takim momencie, teraz to ja doczekać się nie mogę.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    PS. Gdybyś była zainteresowana to zapraszam do siebie na bloga http://life-is-not-always-colorful.blogspot.com/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja. Chcę. Taką. Biblioteczkę. No i Narnię też xD Trochę mało BVB, ale wybaczam, bo jeszcze nie czytałam następnych rozdziałów. Mam sporo do nadrobienia ;P Pozdrawiam i lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń