czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 8

Rozdział ze specjalną dedykacją dla Sebastiana. Za pomoc i miłe słowa.

Ostatnie godziny trzeciej soboty lipca spędzałam razem z Andy'm. Mimo początkowej "niechęci" jaką do niego żywiłam, okazał się być całkiem miłym, zakręconym chłopakiem. Był nawet trochę podobny do mnie, pod względem charakteru i poglądów, jeśli nie liczyć  tego, że mieliśmy całkowicie inne zdanie co do brania używek. On do tego nic nie miał, ja byłam i jestem całkowicie przeciwna.
Zwykle rozmawialiśmy na mniej zobowiązujące tematy, przy których oczywiście śmialiśmy się jak idioci. Od czasu do czasu udawało nam się opanować i prowadziliśmy prawdziwą, inteligentną konwersację; w dodatku bez żadnych wyzwisk czy podtekstów.
Takim też sposobem udało nam się.. zakolegować. Tak, to idealne słowo. Naszej relacji nie można było nazwać przyjaźnią, co najwyżej właśnie koleżeństwem. Andy przestał uważać mnie za zimną, kłamliwą sukę, która nie dopuszcza do siebie ludzi, a on nie był już dla mnie zboczeńcem, który gustuje w mało wyszukanych alkoholach.
Tym razem jednak nasze spotkanie miało nieco inny charakter.
Z samego rana, czyli około południa, wpadliśmy na siebie całkowicie przypadkowo. Maszerowałam właśnie do mojego przyszłego liceum, żeby sprawdzić terminy egzaminów pisemnych i ustnych, które miałyby pomóc w przydzielaniu mnie do różnych grup na poszczególnych przedmiotach. Bo oczywiście nie łaska opublikować ich w internecie. Na Andy'ego wpadłam po drodze, gdy wychodził z Hot Topic ze spotkania z fanami. Miał sceniczny makijaż, jego spodnie opinały nogi o wiele bardziej, niż moje, ale i tak wyglądał bardziej męsko od większości chłopaków, których mijałam na ulicy.
Nie rozmawialiśmy długo. Co najwyżej pięć minut. To jednak wystarczyło, by Biersack zaproponował mi wspólny wieczór. Zgodziłam się. Naprawdę lubiłam spędzać z nim czas, szczególnie, że nie musiałam martwić się o to, czy przypadkiem się nie zgubię. Odniosłam wrażenie, że Andy zna całe Los Angeles, wliczając w to miejsca, które naprawdę warto odwiedzić.
Na przykład stare kino - puszczają w nim jedynie stare dobre filmy akcji, żadnego romantycznego chłamu dwudziestego pierwszego wieku. Jeszcze innym - mała altanka w Wattles Garden Park, w której w każdy poniedziałek, piątek i niedzielę można było posłuchać kwartetu skrzypcowego. Czterech starszych panów, którzy absolutnie niczym nie wyróżniali się spośród masy innych szarych ludzi, przynosili ze sobą skrzypce i dawali najpiękniejsze koncerty na świecie. Nie przejmowali się uwagami "bardzo inteligentnej, nowoczesnej" młodzieży, która obrzucała ich, kolokwialnie mówiąc, gównem. Tworzyli sztukę i tylko to się dla nich liczyło.

Dochodziła piąta. Andy miał przy jechać po mnie za kilka minut, a ja nadal siedziałam w szafie, z włosami splecionymi w kłosa autorstwa Olivera, czyli jak łatwo się domyślić - w supeł. Nie miałam pomysłu, w co mogę się ubrać.
Głuchą ciszę i moje wgapianie się w półkę z koszulkami w jednolitym kolorze, którym jak łatwo się domyślić był czarny, przerwały pierwsze dźwięki makareny.
I wtedy właśnie rozpoczęłam gorączkowe poszukiwanie telefonu, zakopanego gdzieś pośród.. tego wszystkiego, co leżało na podłodze.  Po kilkunastu sekundach udało mi się znaleźć urządzenie. Spojrzałam na wyświetlacz - Andy.
-Daj mi pięć minut - powiedziałam błagalnym tonem, próbując wyciągnąć koszulkę z same go dołu, w efekcie czego, cała reszta posypała się prosto na mnie - Albo dziesięć.
-Oglądasz kreskówki, czy nie masz się w co ubrać? - mruknął rozbawiony.
Wie o mnie zdecydowanie za dużo.
-Aktualnie mam na sobie chyba tyle warstw ubrań, że mogłabym wyruszyć na biegun - westchnęłam i naciągnęłam na siebie czarną, przylegającą do ciała koszulkę, która była delikatnie prześwitująca. Przekręciłam się na brzuch i sięgnęłam po obcięte jeansy, które pospiesznie naciągnęłam na koronkowe majtki.
Nawet, jeśli mnie rozbierze, stanik nie jest do kompletu. Niech nie myśli, że bieliznę ubierałam z myślą o nim i o innych.. rzeczach.
-To zdejmij większość z nich, nie będą potrzebne - niemal wymruczał do słuchawki.
-Andy!
-Zostało ci trzy minuty, Annie. Radzę się spieszyć, później wyżyjesz się na mojej męskiej dumie.
Rozłączyłam się i dostałam niekontrolowanego napadu śmiechu. Nogami odepchnęłam ubrania pod półki i weszłam do łazienki, żeby moje włosy wyglądały chociaż odrobinę lepiej od tego, co aktualnie mam na głowie. Rozplotłam starannie supeł. Kosmyki zamieniły się w burzę nieokiełznanych, czekoladowych  fal, na których tak zależy gwiazdom wielkiego ekranu. Cóż, ja mam je w pełnym gratisie, jeśli zapomnę o użyciu odżywki koloryzującej.
Wyszłam z pokoju, po drodze zatrzaskując drzwi od Narni i szafy. Na złamanie karku zbiegłam po schodach. W pośpiechu założyłam glany, chociaż już rano wydawało mi się, że coś z nimi nie tak. Postanowiłam, że nie będę się nimi przejmować. Po prostu zawiąże sznurówki wokół kostek i wrażenie luzu ustanie.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Wyszłam z domu i rozejrzałam się. Przy ulicy stał tylko jeden samochód;  czarne BMW Biersacka.
Chłopak stał oparty o maskę i bawił się telefonem. Gdyby mnie nie zauważył, mogłabym go wystraszyć, ale.. Lepiej nie.  Jeszcze zacznie piszczeć jak mała dziewczynka i co wtedy będzie?
-Dłużej się nie dało?- zapytał, przerywając tym samym moje rozmyślania. Schował telefon do kieszeni i przytulił mnie mocno. Od jego perfum zakręciło mi się w głowie, ale wtuliłam się mocniej w jego ciało. Dlaczego, skoro jeszcze trzy tygodnie temu w takiej sytuacji wbiłabym mu nóż w plecy? Odpowiedź jest banalnie prosta - Andy tulił po mistrzowsku.
-Dało- mruknęłam w jego ramię, po czym powoli wyswobodziłam się z jego uścisku. - To powiesz mi w końcu, gdzie jedziemy?
-Tajemnica- odpowiedział z prowokującym uśmiechem i otworzył mi drzwi, po czym poczekał, aż łaskawie wsiądę.
-Od kiedy jesteś takim gentlemanem?- zadałam kolejne pytanie i zapięłam pasy. Andy w tym czasie usiadł za kierownicą i przekręcił kluczyk w stacyjce.
-Od zawsze - po raz kolejny zaszczycił mnie tym samym uśmiechem.
-Na początku odniosłam trochę inne wrażenie.. - sugestywnie poruszyłam brwiami, za co dostałam lekkiego kuksańca w ramię. - Gentlemani nie biją kobiet - dodałam obrażona.
-Jesteś dziewczyną? Przepraszam, nie zauważyłem - odburknął w odpowiedzi, a kąciki jego ust uniosły się do góry. Wyglądał uroczo, ale nie powiem mu tego. Nazwanie faceta uroczym to największa zbrodnia tego świata.
Zmarszczyłam lekko brwi i skupiłam się na krajobrazie, który mijaliśmy. Domy i drzewa zdawały się powoli przemieszczać się w przeciwnym kierunku, ludzie na ulicach wyglądali tak, jakby biegli.
-O czym tak myślisz? - zapytał, tym razem Andy, nie odrywając wzroku od ulicy.
-O tym, że nie powiedziałeś mi, że masz zamiar zepchnąć mnie ze wzgórza Hollywood - odpowiedziałam, wyjawiając mu tym samym swoje najnowsze odkrycie, z którego byłam szalenie dumna. Zorientowałam się o tym jedynie po tym, że ogromny, biały napis był coraz bliżej nas. Chodź właściwie, to my byliśmy bliżej niego. Cokolwiek.
-Zorientowałaś się? - wyszeptał, parodiując przy tym szept wszystkich wystraszonych lasek z horrorów, które nagle dowiadywały się prawdy o wszystkim.
-Nieee, tak tylko powiedziałam, żeby było śmiesznie.
-Och, jeszcze zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni! - zaśmiał się "złowrogo", co wywołało u mnie tylko i wyłącznie napad głupiego chichotu.
Jeśli jakoś przeżyje ten wieczór, to chcę przespać jutrzejszy dzień i cały ból brzucha, jaki na mnie czeka.

Andy zaparkował na poboczu, przy samym końcu drogi. Zaciągnął ręczny, aby samochód przypadkiem się nie stoczył, chociaż, logicznie rzecz biorąc nie miał jak, bo droga kończyła się na poziomym placyku, który od strony miasta osłonięty był krzewami. Andy wysiadł z samochodu i zanim ja zdążyłam uporać się z upierdliwym zapięciem pasów bezpieczeństwa, zdążył otworzyć mi drzwi. Patrzył na mnie wyczekująco, kiedy toczyłam alkę na śmierć i życie. W końcu rzuciłam mu zbolałe spojrzenie, na co przewrócił oczami i pochylił się, żeby mi pomóc.
-Tak trudno? - jęknął, uwalniając mnie z pułapki.
-Widocznie mam kiepski dzień - wzruszyłam ramionami  wygramoliłam się z pojazdu.
Przede mną rozciągał się zapierający dech w piersiach widok. Dosłownie, bo powietrze tu było gorące i przy każdym kolejnym oddechu wysuszało płuca i usta. Ogromny, biały napis HOLLYWOOD zdawał się promieniować, podświetlany przez promienie słońca.
-Robi wrażenie- pokiwałam głową w zamyśleniu i powoli zakołysałam się w przód i w tył.
-Dlatego tu jesteśmy.
Nie zauważyłam nawet, że Andy stanął obok mnie i objął mnie ramieniem. Wydawało mi się to dziwne, chociaż, właściwie, było to całkiem przyjemne uczucie. Przynajmniej dawał troszeczkę cienia.
-Chodź - powiedział po dłuższej chwili, ciągnąc mnie w stronę samochodu. - Mamy do zobaczenia jeszcze jedno miejsce.

Pół godziny później znaleźliśmy się.. No właśnie. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie. Wyglądało mi to na kamienne wzgórze. Z daleka słychać było szum oceanu, więc zapewne jesteśmy całkiem blisko niego.
Wyszliśmy z samochodu (ja po raz kolejny z pomocą Biersacka) i przeszliśmy dobre pół kilometra wąską, kamienistą ścieżką. Później zaczęliśmy schodzić w dół, a właściwie, zjeżdżać. Tym razem tylko i wyłącznie ze względów bezpieczeństwa trzymaliśmy się za ręce. W razie, gdyby jedno z nas się obsunęło, drugie poleciałoby zaraz za nim i oboje cierpielibyśmy po równo. Sprawiedliwość musi być!
Po kolejnych dziesięciu minutach schodzenia w dół, miałam dość. Kamienie uciekały mi spod nóg, co chwila przesuwałam się do przodu i gdyby nie asekuracja w postaci ręki Andy'ego, straciłabym wszystkie zęby co najmniej dwa, trzy razy.
-Daleko jeszcze? - marudziłam, pokonując kolejne metry.
-Nie daleko - stwierdził. - Jeśli chcesz, mogę wziąć cię na ręce - zaproponował i spojrzał na mnie pytająco.
-Nie trzeba - zaprotestowałam błyskawicznie.
Byłoby mu łatwiej mnie zrzucić. A lepiej zapobiegać, niż później oglądać swoje kości.
Dwieście metrów później dróżka przestała być stroma. Głazy gdzieniegdzie porastała świeża, zielona trawa. Szum oceanu mieszał się ze skrzekiem mew, siedzących w swoich gniazdach nad nami.
-Teraz uważaj - mruknął pod nosem Andy i zwolnił kroku. Przyglądał się kamiennej ścianie przed nami, jakby szukał w niej skarbu, albo chociażby wskazówki, jak można go znaleźć. Po chwili wsunął się w szczelinę w skale, ciągnąc mnie przy tym za rękę.
To nie może skończyć się dobrze.
Powoli przesuwałam się do przodu, starając się nie rozbić sobie o nic głowy, co było trochę nonsensowne, bo Andy szedł wyprostowany i o nic nie zawadzał, więc ja, prawie o głowę niższa od niego nie miałam się o co martwić.
Po kilkunastu sekundach blondyn zatrzymał się gwałtownie. Odwrócił się i uśmiechnął do mnie lekko, choć było to ledwie widoczne w tak słabym świetle.
-Już jesteśmy - poinformował, po czym na powrót odwrócił się do mnie plecami i przysunął do kamiennej ściany, robić tym samym miejsce dla mnie. Podeszłam bliżej i.. stałam się częścią skały.
Przed nami rozciągała się samotna plaża, wielkości małego domu, z każdej strony otoczona skałami. Trawę porastającą kamienie i przebijającą się przez piach przykrywała cienka warstwa soli. Na wodzie pojawiały się drobne fale, które tylko zachęcały, by się w nie rzucić.
-Idziesz, czy nie? - spytał Biersack.
Spojrzałam w dół i uniosłam jedną brew. Nie zauważyłam nawet, że zdążył zeskoczyć z kamiennej ścianki i czekał, aż zrobię to samo.
-Tak, tak, już idę - odpowiedziałam cicho i przykucnęłam, po czym zwiesiłam nogi i odepchnęłam się lekko.
Moje nogi uderzyły o miękki piasek. Powoli wyprostowałam plecy i jeszcze raz obejrzałam całą plażę, zastanawiając się przy tym, jak tak piękny kawałek lądu mógł pozostać pusty, mimo tylu ludzi, którzy zapewne wielokrotnie go widzieli? Może po prostu nie wiedzieli, jak się do niego dostać lub nie chcieli go niszczyć?
Och, czy nawet teraz muszę myśleć logicznie?
-I jak ci się podoba?
Spojrzałam na Andy'ego z delikatnym uśmiechem, który od chwili przybycia tu błąkał się po moich ustach.
-Jest pięknie. Ale.. Andy. Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne. Pytaj, o co tylko chcesz - uśmiechnął się zachęcająco i zawiesił przenikliwy wzrok na mojej twarzy. Teraz wystarczy tylko się nie jąkać i nie rumienić.
Tak, będzie ciężko.
-Dlaczego to robisz? Te wszystkie miłe rzeczy akurat dla mnie, skoro tysiące dziewczyn na świecie marzy tylko o zamienieniu z tobą słowa?
Biersack zastanawiał się przez chwilę. Spojrzenie utkwił w niknącym za linią horyzontu oceanie.
-Widzisz Ann.. Zaintrygowałaś mnie. Nie jesteś do końca taka, jak wszystkie. Trochę dziwna i zwariowana, ale to akurat w porządku. Po prostu lubię to, że traktujesz mnie jak każdego innego człowieka - powiedział, gestykulując przy tym dłonią. - I chciałbym cię lepiej poznać. I chodzi mi tu o ciebie, nie opinie - dodał trochę niepewnie.
Mam mu opowiadać o sobie? Pokazać to, co gnieździ się w moim umyśle, do którego dostęp ma pięć osób, z czego cztery to najbliższa rodzina?
Stałam przed ciężkim wyborem. Wyjawienia prawdy o sobie, a stratą dobrego kolegi. Jak to dobrze, że nie zmieniam zdania co piec sekund jak część dziewczyn w moim wieku..
-Lubię takie miejsca - zaczęłam po chwili, siadając na piasku. Andy usiadł obok mnie i oplótł kolana ramionami, jak to zwykle robią faceci. - Jak byłam mała, rodzice często zabierali mnie na różne spacery, rowery. Zdarzało się, że w wakacje uciekałam z domu babci i biegłam dwa kilometry do lasu, żeby tylko znaleźć tam miejsce godne uwagi i pokazać je rodzicom - zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową, przypominając sobie dużo mniejszą wersję mnie. - Ogółem, moje dzieciństwo było naprawdę fajne. Potrafiłam z łatwością nawiązać znajomości. Ba! Większość.. hm, elity zza sklepu mówiła mi po imieniu!
Przerwałam na dłuższą chwilę, próbując zebrać myśli. Andy patrzył na mnie wyczekująco, najwyraźniej łaknąc dalszej części opowieści o moim arcyciekawym dzieciństwie. Nie zamierzałam mówić mu zbyt wiele. Tylko to, co wiedziało o mnie większość znajomych.
-A później?- spytał w końcu, dając upust swojej ciekawości. Przerwałam usypywanie górki z białego piasku i założyłam ręce na kolanach, opierając na nich brodę.
-Później było normalnie. Zaczęła się szkoła i nauka. Nic ciekawego - odpowiedziałam zdawkowo.
-Błagam! Nic ciekawego? Każdy za szkolnych czasów miał jakieś przygody - zaoponował i rozwalił moją mozolnie usypywaną górkę.
-Zależy co chcesz powiedzieć przez "przygody".
-No wiesz.. wypady ze znajomymi, kompromitujące zakłady, kłótnie z nauczycielami - zaczął wymieniać, śmiejąc się pod nosem z mojej obrażonej miny.
-A, tak. Znajomi. Miałam kilku kolegów, ale z żadnym z nich nie byłam na tyle związana, żeby nazwać go przyjacielem. Z dziewczynami się nie zadawałam. Nigdy mnie jakoś nie lubiły - nabrałam w garść piasku i lekko w niego sypnęłam, w ramach zemsty za zepsucie mojego dzieła. Andy szturchnął mnie łokciem w ramie i zaśmiał się. - A co do szkoły i nauczycieli, to zawsze szło mi dobrze. Nigdy zbytnio się z nimi nie kłóciłam, nie licząc biolożki... Nienawidzę biologii.
-Jak można nie lubić biologii? - spytał z ubolewaniem. - Przecież tam się mówi o rozmnażaniu!
-Rozmnażanie rozmnażaniem, ale po co mi wiedzieć, jak rozmnażają się meduzy i ameby? Wypłynie mi kiedyś któraś ze zlewu, jak już będę pracowała na zmywaku, przystawi broń do skroni i powie: "gadaj, jak się rozmnażam, albo kulka w łeb!"?
Śmiech Andy'ego odbił się od skał, wywołując echo.
-Jesteś bardzo Ambitna, Annie, naprawdę - zarechotał, zarażając mnie tym samym. Przez dłuższą chwilę próbowaliśmy opanować napad głupawki i złapać oddech. -A czym się interesujesz?
Pytanie, którego wręcz nienawidzę. Nigdy nie potrafię wymienić wszystkiego, o czym wiem chociaż trochę, co jest przy tym dla mnie interesujące. Zawsze coś ominę, czasami jest to nawet jedna z rzeczy dla mnie najważniejszych.
-Mam szerokie zainteresowania. Łatwiej chyba powiedzieć, czym się nie interesuję - uśmiechnęłam się i tym razem ja szturchnęłam go w ramię.
-Więc czym się nie interesujesz?- odpłacił tym samym.
Nie wiem, czy ten nędzny głupiec jest świadom, że to oznacza wojnę..
-Rozmnażaniem się meduz! - odpowiedziałam, gdy po raz kolejny moje ciało zakołysało się na boki. - Jeszcze raz tak zrobisz, a chyba się na ciebie rzucę!
I jak na złość! Po raz kolejny lekko mnie popchnął. Dwie chwile później, leżał na piasku, przygnieciony ciężarem mojego ciała, z nadgarstkami unieruchomionymi nad głową.
-No to teraz twoja kolej. O twoim dzieciństwie trochę czytałam. Ale nie mówisz o sobie praktycznie nic. Więc teraz się spowiadaj.
-Ale jestem ateistą! - zaśmiał się i podniósł do pozycji siedzącej, przez co automatycznie wylądowałam na jego kolanach. - To co chcesz wiedzieć?- zapytał, kładąc dłonie na mojej talii.
Tak jak mówiłam, to się skończy źle.
-Wszystko! - odpowiedziałam z głupawą miną.
-No więc mam na imię Andy, Mam 23 lata, jestem muzykiem. Jestem w miarę silny, więc z łatwością będę mógł cię zaraz utopić w tym oto Oceanie Spokojnym. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
Debil. No, ludzie, debil.
-Co zrobić, żebyś mnie nie utopił?
-Grzecznie zdjąć koszulkę i spodenki i pójść do wody.
Przez chwilę nie odzywałam się. Wstałam z jego kolan, przy okazji wyplątując się z mocnego uścisku i powoli poszłam w stronę wody.
-Czyli mam ci tu zrobić striptiz i utopić się sama?- spytałam dla upewnienia się i złapałam krawędź koszulki. Cieszyłam się, że telefon, podobnie jak reszta rzeczy, które miałam w kieszonce zostały w samochodzie.
-Wystarczy striptiz- odparł zdejmując białą koszulkę i rzucając ją na bok. Spojrzałam na niego nierozumnie.
-A ty czemu się rozbierasz? - uniosłam jedna brew i zagapiłam na tatuaż na jego żebrach. Była to czaszka, wyglądająca na nie dokończoną.
-Korci mnie, żeby wskoczyć do tej wody od dłuższego czasu. Nie marudź i się rozbieraj - mruknął, patrząc na mnie wyczekująco i zdejmując trampki. Został jedynie w luźnych, czarnych spodenkach do kolan.
Przewróciłam oczami i ściągnęłam z siebie koszulkę. Jak się cieszę, że odpuściłam sobie koronkowy stanik. Powinnam sobie pogratulować.
Tak więc, gratuluję, Ann, bardzo dobra decyzja, w końcu się wykazałaś.
Andrew skasował mnie wzrokiem od góry do dołu i pokiwał z uznaniem głową.
-Nieźle - stwierdził, zatrzymując wzrok w wiadomym miejscu i powoli idąc w stronę wody. -Bardzo nieźle... Kurwa, zimna! - wrzasnął, gdy w jego nogi uderzyła spora fala.
-Piszczysz jak baba!- pisnęłam, o wiele bardziej męsko od niego i zdjęłam rozkołatane glany. Związałam jeszcze włosy w koka i podeszłam do niego. - Jest ciepła - stwierdziłam, będąc po kolana w wodzie.
Uśmiechnął się złowrogo i wyciągnął ręce w moją stronę. To mogło oznaczać tylko jedno.
Nim zdążyłam się wycofać, calutka byłam mokra. Od słonej wody moje oczy niemiłosiernie zapiekły, a skóra na niektórych bliznach zaczęła dziwnie łaskotać. Tu było inaczej, niż na plaży w Santa Monica. Tam woda była mniej zasolona i zdecydowanie mniej przejrzysta.
Miałam ochotę zemścić się na Andy'm za to, co przed chwilą zrobił. A gdy ja mam zamiar się zemścić, należy się bać. Rose się już o tym przekonał. Tym razem jednak nie popełnię tego samego błędu, co dwa tygodnie temu. Wystarczą mi erotyczne sny z Mattem, Biersacka do tego mieszać nie trzeba.
-Ty debilu! - krzyknęłam, mrugając oczami i chlapiąc go.
-Sama mówiłaś, że ciepła!
Zabiję...

Leżeliśmy na masce jego samochodu, obserwując zachód słońca między wzgórzami. Błękitne niebo stopniowo przybierało barwy od zielonego, aż po krwistą czerwień. Krzyk mew umilał nam czas, podobnie jak radio ustawione na odpowiednią stację.
On naszej kąpieli minęła dobra godzina. Oboje zdążyliśmy wyschnąć i uspokoić się po zawodach w chlapaniu się i obrzucaniu piaskiem, które zakończyły się remisem i niepoważną, choć zabawną wymianą zdań.
Tym razem wybraliśmy mniej zobowiązujący temat, czyli po prostu muzykę. Dyskutowaliśmy odnośnie każdego utworu, który usłyszeliśmy w radiu. Rozmowa była na tyle zajmująca, że nie zauważyliśmy nawet, kiedy zrobiło się ciemno, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Noce tu były chłodniejsze, niż można się było spodziewać, w szczególności w niedalekiej odległości od oceanu. Przeklinałam się w myślach za to, że nie wzięłam bluzy, albo chociażby skórzanej kurtki, która ochroniłaby mnie odrobinę przed zimnymi językami wiatru, atakującymi moją skórę.
-Zimno ci?- zapytał Andy, który do tej pory obejmował mnie jednym ramieniem i wsłuchiwał w tekst Stupid Kid - Alkaline Trio.
Nie czekał na moją odpowiedź. Zabrał rękę spod moich pleców i wstał. Obszedł samochód i z bagażnika wyciągnął sporej wielkości bluzę. Rzucił ją w moją stronę i wrócił na swoje miejsce, wyjmując ubranie z moich dłoni i zakładając mi je. Przysunął się do mnie powoli i włożył rękę w drugi rękaw, po czym zapiął suwak.
-Już lepiej? - spytał kolejny raz, wolną ręką głaszcząc moje plecy.
-Lepiej- mruknęłam lekko zawstydzona.
Nie chodziło tu tylko o to, że byliśmy bardzo blisko siebie. Onieśmielał mnie swoją troską i bezinteresownym działaniem. Zachowywał się trochę tak, jakby był moim chłopakiem.
i jeśli mam być szczera, nie przeszkadzało mi to.
Oczywiście, że ci nie przeszkadzało, Ann. Przecież to pieprzony Andy Biersack!
Czułam się dobrze, przytulona do jego ciepłego ciała. Miło było poczuć ramiona, które mnie obejmowały i usłyszeć, jak pod nosem śpiewa kolejną zwrotkę piosenki, której tytułu nie znałam.
-Widzisz tam? - spytał, wskazując na niebie zbiorowisko gwiazd. Przyjrzałam się uważnie ciemnemu niebu, lecz nie udało mi się zobaczyć nic, oprócz pojedynczych, świecących punkcików. - To wielka niedźwiedzica - wyjaśnił, widząc moje niewiedzące spojrzenie. - Tam obok jest mała, a zaraz nad nimi Gwiazda Polarna - wyjaśnił, wskazując kolejne jarzące się kropki.
-Znasz się na gwiazdach?
-Trochę- przyznał, a jego głos brzmiał zaskakująco nieśmiało. - Rzadko kiedy można zobaczyć tu gwiazdy. Normalnie przysłaniają je światła miasta. Czasami pojawiają się przed burzą, a wtedy miło jest na nie popatrzeć.
Pokiwałam głową, dając znać, że podzielam jego zdanie. Także lubiłam gwiazdy, chociaż były dla mnie prawdziwą czarną magią. Nigdy nie potrafiłam znaleźć żadnego gwiazdozbioru, nawet jeżeli ktoś, tak jak teraz Andy, pokazywał mi go palcem.
Kosmos wydawał mi się być odległy i tajemniczy. Napawał mnie dziwnym spokojem, dokładnie takim, jaki daje obietnica dochowania sekretu przez najlepszego przyjaciela. To tak intrygujące - patrzymy w jedną wielką niewiadomą, a jednak nie panikujemy, chociaż mogą się w niej czaić najróżniejsze niebezpieczeństwa.

'll tell you what I've done
I'll tell you what I'll do
Been driving all nite just to get close to you
Baby Babe - I'm moving so fast
You'd better come on.

The moon is alright
The freeway's heading south
My heart is going Boom!
There's a strange taste in my mouth
Baby Babe - I'm moving real fast
So try to hold on
Try to hold on!


Kobiecy, lekko zachrypnięty głos przerwał panującą między nami ciszę. Miałam ochotę przybić piątkę z własną twarzą, gdy zorientowałam się, jak bardzo piosenka pasuje do zaistniałej sytuacji.
-Sleeping in my car - I will undress you! Sleeping in my car - I will caress you! Staying in the back seat of my car making up!* - Zaśpiewał Andy, śmiejąc się przy tym. 
Uszczypnęłam go lekko w plecy, żeby był cicho, jednak najwyraźniej nie do końca zrozumiał moje polecenie. Wstał, pociągając mnie za sobą i zaczął tańczyć w rytm muzyki, nadal wyśpiewując kolejne słowa.
-Andy, debilu! - uśmiechnęłam się i razem z nim podskakiwałam do muzyki, starając się nie zgnieść mu stóp glanami, co było trudnym wyzwaniem.
-Co? - zapytał ze śmiechem.
-Psujesz to, no!
-Ja psuję?- uniósł brwi i spojrzał mi w oczy.
Nie potrafiłam odpowiedzieć. Nie mam pojęcia, ile czasu staliśmy wpatrzeni w siebie, bez żadnego słowa. Tak, jakby czas na chwilę się zatrzymał.
-Annie.. - przerwał panującą między nami ciszę i pochylił się nade mną bardziej. Odsunęłam głowę w bok, żeby uniknąć robienia głupot. - Wcale nie psuję tej piosenki - wykrztusił w końcu.
-Nie.. Ty ją tylko masakrujesz..- mruknęłam.
Cieszyłam się w duchu, że jest ciemno, a pokręcone włosy zakrywają dokładnie moje policzki i palące rumieńcie, które na nich wykwitły.


Poczułam, jak na moim policzku rozbija się zimna, mokra kropla. Przytłumiony ból głowy nie pozwalał mi otworzyć oczu, a kłucie w plecach nie pozwalało na najmniejszy ból. Było mi zimno, najbardziej w nogi. Nie miałam pojęcia, co może się ze mną dziać. Gdzie ja do jasnej cholery jestem i dlaczego wszystko mnie tak bardzo boli?
Uch, nie przekonam się, póki nie otworzę oczu. Będzie ciężko.
Powoli rozchyliłam ciężkie powieki i zamrugałam dwa razy. Było jasno. Bardzo jasno. Na lewo ode mnie były.. jakieś krzaki. Na prawo koło od samochodu.
Chyba wolałam jednak żyć w niewiedzy.
-Gdzie ja kurwa jestem? spytałam sama siebie cicho i podjęłam próbę podniesienia się. Słysząc ciche mruknięcie spojrzałam w dół i doznałam szoku. -Andy!
Na twarzy blondyna pojawił się niezadowolony grymas. Zmarszczył lekko brwi przez sen i przekręcił się na bok, sprawiając tym samym, że moje ciało uderzyło o twardą ziemię. Jęknęłam z bólu u spróbowałam wyplatać się z silnego uścisku chłopaka, jednak na marne. Bez żadnego trudu zatrzymał mnie i przytulił do siebie.
Och, kurwa, serio?
Moja irytacja osiągnęła apogeum, gdy jedna z jego dłoni wylądowała na moim pośladku. Szarpnęłam się lekko, a jego dłoń zacisnęła się mocniej na moim ciele.
-Andy, wstawaj! - krzyknęłam mu do ucha.
Podziałało. Otworzył oczy i rozejrzał nieprzytomnie, w końcu zatrzymując spojrzenie na mojej twarzy, ozdobionej drwiącym uśmiechem.
-Cześć, Annie - mruknął sennie. Na jego twarzy malował się ból i zmęczenie. Oczy były lekko podkrążone, źrenice rozszerzone, jak u narkomana. Zauważyłam nawet delikatny zarost pod jego nosem. Dziewiczy wąs, mówiąc potocznie. - Jak spałaś?
No oczywiście. Bo w końcu to nic dziwnego, ze budzisz się nie wiadomo gdzie z dziewczyną którą znasz niecały miesiąc. To całkowicie normalne, że w takiej sytuacji należy spytać, czy się wyspała.
-Jesteś strasznie niewygodny - burknęłam, znajdując suwak od wilgotnej od deszczu bluzy.
Tak, zgadza się, padało. Właściwie na razie tylko kropiło, ale patrząc na chmury, nisko obwieszone nad ziemią, zapowiadała się ulewa.
Rozpięłam ją powoli rozprostowałam zdrętwiałe nogi. Powoli podniosłam się i oparłam o samochód, mając nadzieje, że noc na ziemi nie pogorszy mojego stanu jeszcze bardziej.
-Za to ty byłaś całkiem niezłą kołdrą..
Przewróciłam oczami i zacisnęłam dłonie w pięści. Starałam się opanować i nie przywalić mu przypadkiem w twarz.
-Okej. Nawet wolę nie pytać, jak to się stało, że spaliśmy tu, w dodatku razem. Jak w domu skażą mnie na szubienicę i tak nie będą słuchać wyjaśnień- westchnęłam cicho i wyciągnęłam rękę, aby pomóc mu wstać. Bez wahania złapał moją dłoń i podniósł się powoli.
-W takim razie przydałoby się wracać- powiedział cicho i otworzył mi drzwi. - Zanim i na mnie zdążą przygotować pstryczek.

Droga minęła nam w ciszy. Żadne z nas wolało się nie odzywać, przynajmniej do chwili pożegnania, gdy rzuciliśmy sobie ciche "cześć".

----------------------------------------------------------------------------------
*Sleeping in my car
Znowu się spóźniłam, ale chyba wynagrodziłam wam to długością.
Na razie wygrywa opowiadanie nr 1! Każdy widzi, ale i tak muszę to napisać. No nic.
LIMIT!
8 KOMENTARZY - NOWY
Wiem, ze umiecie xD

10 komentarzy:

  1. Pierwsza! Jest! No więc podoba mi się :3 Czy tylko mi wydawał się ten rozdział romantyczny? Mniejsze z tym. Bardzo mi się spodobał i chcę więcej! Kiedy romans bo ja czekam!!! <3333 Przepraszam, ale już dalej nie mam weny na pisanie więc zostaje mi tylko życzyć ci weny i pomysłów ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejjjj ale fajny!!! Taki rooomantyczny suuuuoodki i w ogóle ojej *u* ^_^ czekam na następny!!!

    P.S Kup mi takiego chłopaka jak Andy

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki suuuoooodki :*
    Po prostu boski rozdział! Jak ja bym tak chciała...
    A w ogóle im zazdroszczę oni maja ciepło a u mnie jeszcze śnieg nie stopniał :/
    Do następnego i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Omggg zajebiaszczy rozdział!
    Ja też tak chcę :c
    Suuper piszesz i nie zmarnuj takiego talentu!
    Życzę weny i czekam na następny.
    A! Zapraszam do mnie na nowe rozdziały
    my-psychic-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. wolę rozdziały z Mattem xD
    ale Biersack tu jest taki miłe, że chyba się do niego jednak przekonam
    ta wycieczka była na prawdę urocza
    czekam na następny :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiasty rozdział, wreszcie Biersack :-)
    U mnie nowe rozdziały: http://thelegacybvbarmy.blogspot.com/2015/02/rozdzia-siodmy.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :OO
    trochę romantyczny ale ujdzie xDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Słodki rozdział, to było takie romantyczne myślałam, że się pocałują... ��

    OdpowiedzUsuń
  9. Super!
    Czemu oni spali na ziemi a nie w aucie? ;o
    Teksty o ekhem... przyrodzeniu Matta mnie dobijają xD.
    Czekam na nexta, życzę weny i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział mi się bardzo podoba, chodź nie przepadam za romansidłami ;P nie ma się jednak do czego przyczepić (aż tak bardzo) xD uwielbiam <3
    To lecę dalej czytać :D

    OdpowiedzUsuń