czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 9

Stałam pod drzwiami domu przez dłuższą chwilę, próbując ułożyć sensowne wyjaśnienie swojej nieobecności przez całą noc. Wiedzieli, że wychodzę z Andy'm. Teraz mogli podejrzewać mnie o różne rzeczy, nie wyłączając, no cóż, seksu z chłopakiem, którego praktycznie nie znam. W sumie, na ich miejscu, też bym się o to podejrzewała.
Nie chodzi oczywiście o to, że jestem, jak to mówią, puszczalska. Nie, nie. Pasuję bardziej do opisu nieśmiałej cnotki, niż puszczalskiej landryny, chociaż nie jestem nieśmiała. Nie preferuję przygód na jedną noc. Przeczytałam zdecydowanie zbyt wiele romansów z biblioteczki mamy i poezji miłosnej, żeby teraz oddać komuś swoje ciało, zanim pozwolę mu zabrać cząstkę duszy.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam cicho drzwi. Dom wyglądał na pusty, pomimo, że słychać było ciche brzęczenie telewizora. Rozwiązałam glany i wsunęłam głowę do salonu, chcąc odnaleźć wzrokiem Harry'ego albo Olivera. Nie zauważyłam ich.
Odetchnęłam z ulgą i zdjęłam buty, po czym na palcach przemknęłam przez korytarz i salon, starając się dojść do schodów niezauważona.
-Może zanim znikniesz w pokoju, powiesz nam, gdzie ty do jasnej cholery byłaś i dlaczego nie odbierałaś telefonów?
Widocznie jestem zbyt duża, żeby pozostać niewidoczna. 
Oliver razem z tatą siedzieli w kuchni i patrzyli na mnie tak, jakby mieli zamiar faktycznie mnie zamordować. Zacisnęłam ręce i przymknęłam lekko oczy, biorąc głęboki oddech i odwracając się na pięcie, aby być przodem do nic. 
Obaj nie wyglądali na wyspanych. Zapewne czekali na mnie pół nocy, aż nie zmorzył ich sen. Uch, mogłam w porę się ogarnąć, żeby się o mnie nie martwili.
Moja wina.
-Miałam wyciszony telefon, ale byłam bezpieczna.
Śpiąc na ziemi razem z Andy'm, dokładnie nie wiem gdzie, ale bardzo blisko oceanu, w dodatku przez caluteńką noc wystawiona na zimny wiatr, a z rana na deszcz. 
-Bezpieczna? - prychnął ojciec. - Z obcym facetem? W nowym mieście? Och, na pewno.
-Tato, ufam mu - mruknęłam cicho, sama nie do końca wierząc, że wypowiadam te słowa na głos. - Nic mi się nie stało, możesz być spokojny. 
Harry westchnął. Przeczesał palcami włosy, które pchały mu się do oczu i przez dłuższą chwilę przyglądał mi się uważnie. Jego wzrok był przeszywający, niemal czułam, jak przewierca mnie na wylot, próbując znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania, na jakie nie zamierzałam udzielać odpowiedzi. Na moje policzki wkradł się palący, wstydliwy rumieniec. 
Zawiodłam go, chociaż on przestał mnie zawodzić od dwóch lat.
-Miał przynajmniej prezerwatywy?
Poczułam, jak w moim gardle rosła ogromna gula. Jak mógł tak pomyśleć? Przecież ja i Biersack.. Nie, fu, nie. Nie możliwe, przecież  nie mogłabym z nim się przespać!
Chociaż przecież i tak wiedziałam, że w końcu o to zapyta.
-Tato- zaczęłam spokojnie, chociaż z trudem wypowiadałam każde kolejne słowo. - Nie spałam z nim. Znaczy tak, spałam, ale nie tak, jak myślisz. Po prostu leżałam obok niego. W ubraniu.
Oliver parsknął śmiechem, widząc moje zażenowanie. Posłałam mu nieprzyjemne spojrzenie, po czym po raz kolejny przeniosłam wzrok na tatę. Wyglądał na niezbyt zadowolonego z mojej odpowiedzi.
-Ja ci wnuków nie dostarczę, powinieneś patrzeć raczej na Oliego - zasugerowałam, chcąc odwrócić ich uwagę od mojej osoby. Tym razem to mój brat próbował zasztyletować mnie spojrzeniem. Jego usta zaciśnięte były w wąską kreskę. 
Zawsze lubiłam go denerwować. Miałam do tego wrodzony talent. A talenty trzeba rozwijać, bo inaczej się zmarnują.
-Ja obstawiałbym Sue - nie zgodził się Oli. 
-A ja obstawiam, że Ann teraz pójdzie do swojego pokoju, ogarnie się, bo wygląda jak upiór, później zacznie się uczyć na egzaminy z biologii i przez następny tydzień, w ramach kary, będzie sprzątała caluteńki dom i weźmie na siebie moje dyżury.
Opadła mi szczęka. Mam sprzątać po dwóch facetach, gotować im i na dodatek uczyć się biologii? O nie, chyba raczej podziękuję, to nie moja bajka. Szczególnie biologia, bo i tak gotuję dla nich i sprzątam.
-Tato, do egzaminów dwa tygodnie, zdążę się jeszcze nauczyć - jęknęłam, ale po chwili przestałam marudzić, widząc jego groźną minę.
Westchnęłam ciężko i skierowałam się na górę. Powoli poczłapałam po schodach i przez korytarz wprost do swojego pokoju. Miałam ochotę rzucić się na łóżko i odespać noc, co zapewne właśnie robi Andy, ale przypomniałam sobie o bałaganie w szafie. Złapałam się za głowę i bardzo powoli odsunęłam nogą drzwi.
-Ja pierdolę...
Nie mam pojęcia, co tu się stało, ale nie zostawiłam to wczoraj aż takiego bałaganu. Właściwie burdelu, bo porozrzucane ubrania wyglądały jak zdzierane z kilku prostytutek na raz.
Posprzątałam wszystko, nie mając innego wyjścia. Następnie udałam się do łazienki, żeby zobaczyć, czy faktycznie jest ze mną aż tak źle, jak mówił tata.
Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoją twarz. Skóra zmieniła kolor na lekko ziemisty i pojawiły się na niej piegi, których kiedyś próbowałam się pozbyć. Teraz mi się podobały. Były urocze w połączeniu z dołeczkami w policzkach i dodawały mi odrobinę.. dziewczęcości. Oczy miałam lekko podkrążone. Białko przecinały czerwone żyłki, przez które wyglądałam, jakbym była na kacu. Z cichym pomrukiem niezadowolenia przeczesałam naturalnie kręcone włosy palcami, teraz niemal sztywne od słonej wody i piasku. Prysznic był konieczny.
Przed wejściem do kabiny, czy chociażby rozebraniem się, wyłowiłam z szafy ubranie na przebranie i czystą bieliznę. Dopiero po chwili wskoczyłam pod prysznic i pozwoliłam, by ciepła woda obmywała moje ciało.
Plecami oparłam się o błękitne płytki. Dlaczego nie pamiętam tego, co robiliśmy, zanim zasnęliśmy razem? Nie możliwe, żeby urwał mi się film. Przecież nie piliśmy.
Najwyraźniej to, co działo się wtedy, pozostanie zagadką. Przynajmniej do czasu, aż nie zasypię Biersacka serią kłopotliwych pytań.
Tym razem pozwoliłam sobie na bardzo długi prysznic. Biologia może przecież poczekać; nic się nie stanie, jak zajrzę do książek trochę później.
Gdy w końcu postanowiłam zakończyć kąpiel i ubrałam się, przeszła mi ochota na wszystko. Dosłownie. Padłam na łóżko, wkładając przedtem kilka książek pod poduszkę. Może Karolowi Wielkiemu nic to nie pomogło, ale ja przecież jestem młodsza. W moim przypadku ta metoda powinna się sprawdzić.

Gdy się obudziłam, była czwarta. Z głuchym jękiem bólu podniosłam się z łóżka i wyciągnęłam spod poduszki książki. Nie czułam się ani odrobinę mądrzejsza, a jedynym efektem mojej operacji był bolący kark.
Usiadłam na łóżku i potarłam twarz dłońmi, które po chwili przesunęłam na szyję i ramiona. Powolnymi kulistymi ruchami zaczęłam je rozmasowywać, gdy usłyszałam brzęczenie mojego telefonu. Na całe szczęście zapomniałam o włączeniu dźwięku, bo ludzie straciliby jedyne źródło kontaktu ze mną poza e-mailem.
Wzięłam urządzenie do ręki, drugą cały czas masując obolały kark. Po odblokowaniu klawiatury odczytałam pierwszą od czterech dni wiadomość od Matta. Była beznadziejnie krótka.
Mecz jutro o szóstej.
Odłożyłam telefon na szafkę i poklepałam się po policzkach, aby choć trochę odzyskać kontakt z rzeczywistością. A było to trudne zadanie, szczególnie przez ostatnie cztery dni, wyłączając spotkanie z Andy'm.
Pokłóciliśmy się z Mattem. I to dość dotkliwie. Nie pamiętam nawet o co, ale szczerze tej kłótni żałuję. Zbliżyliśmy się do siebie w bardzo krótkim czasie i wyglądało na to, że rozumiemy się całkiem dobrze. Tymczasem już po niecałych trzech tygodniach zdążyliśmy pokłócić się do tego stopnia, że przestaliśmy się do siebie odzywać.
Z westchnieniem wstałam i wciągnęłam na tyłek potargane czarne rurki. Kręcone, rozczochrane włosy zebrałam na czubku głowy i związałam, po czym zeszłam na dół, potykając się o własne nogi.
Oli i Harry siedzieli w salonie przed telewizorem, oglądając wiadomości. Nie wiem, jak oni mogą tego słuchać, szczególnie, że większość dotyczy polityki.
-Czy wam się już całkiem nudzi?- mruknęłam zerkając z ukosa na telewizor. - Obejrzelibyście jakiś film, albo coś.
Oli odwrócił głowę w moją stronę i zmierzył od góry do dołu spojrzeniem, po czym wstał i poszedł do kuchni, a gestem ręki wskazał, żebym poszła razem z nim. Przewróciłam oczami i nie odrywając nóg od podłogi poszłam, bo chyba można to tak nazwać, do kuchni. Przysięgam, że jeśli chodzi o to, że mam zjeść śniadanie przygotowane przez niego (chociaż jego gotowanie ciężko nazwać gotowaniem), to mu przywalę. W końcu zrozumie, że nie wolno truć siostry (o ile rzeczywiście nią jestem, bo wiecie, listonosz).
Na całe szczęście moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Oli właśnie czekał, aż woda w czajniku się zagotuje.
Ile ja się czołgałam do tej kuchni?
Usiadłam przy blacie i oparłam się na łokciach, czekając, aż brat uwinie się z napojem. Jego twarz była nadzwyczaj poważna. Od dawna nie widziałam go takiego. Uśmiech zniknął, zamiast niego pojawił się chłód.
W końcu brat postawił przede mną parujący kubek z herbatą i dwie kanapki z dżemem truskawkowym. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam łyk napoju, który "zbawia świat".
-Annie, musimy porozmawiać. Jak ojciec z córką.
Parsknęłam krótkim śmiechem, ale uspokoiłam się pod jego karcącym spojrzeniem.
-Miałeś na myśli brat z siostrą- poprawiłam z cieniem uśmiechu na ustach i wzięłam gryza kanapki. - No to mów, o co chodzi?
Oliver przez dłuższą chwilę dobierał słowa, obracając w palcach swój kubek.
-Posłuchaj Annie. Nie chcę cię obrazić, ani nic, ale.. od zawsze kolegujesz się tylko z chłopakami. Zobacz, ile już masz przez nich.. kontuzji - mruknął i spojrzał mi w oczy. -Pamiętasz, jak raz spadłaś z tamtego drzewa, a później...
-Tak, Oliver, pamiętam. Ciężko zapomnieć, skoro do tej pory mam na boku bliznę wielkości dłoni - warknęłam cicho.
Miałam trzynaście lat, gdy nabawiłam się najpoważniejszej kontuzji wynikającej z własnej głupoty. Założyłam się wtedy z kolegami, o rok starszymi od siebie o to, że wejdę na jedno z najwyższych i jednocześnie najstarszych drzew w okolicy. Wiedziałam wtedy, że sobie poradzę. To była dla mnie pestka, zważywszy na fakt, że lubiłam chodzenie po drzewach. Byłam jak mała, zwinna małpka, której nie porasta sierść.
Na szczyt dostałam się w kilka minut. To było cudowne uczucie - widzieć wszystko, co się dzieje dookoła. Problem miałam jedynie z zejściem na ziemię. Dwa razy nawet zawisłam z nogami w powietrzu, ale z tym sobie poradziłam. Cały wypadek miał miejsce dwa metry nad ziemią, kiedy to gałąź złamała się, a ja poleciałam w dół, żebrami zawadzając o ostrą korę i drewno.
Zbagatelizowałam ból i rozcięcie, które wtedy jeszcze nie było tak wielkie i nie wyglądało strasznie. Opatrzyłam je odpowiednio, a rodzicom nie powiedziałam ani słowa. Cóż, później dowiedzieli się sami.
Dwa dni później razem ze znajomymi graliśmy w siatkówkę. Nie wyglądało na to, że ma stać się coś złego. Do czasu, aż nie stałam się rozgrywającą. Przy jednym z wyskoków poczułam rozdzierający wręcz ból. Jak się okazało, skóra pękła. Rozdarła się.  Gdybyście widzieli minę lekarza... do tej pory pamiętam, jak złapał się za głowę, widząc ranę. Założyli mi czterdzieści szwów.
Od tamtej pory wchodzę jedynie na te drzewa, które są w pełni stabilne, a ryzyko kolejnego wypadku jest nikłe.
-Nie zrozum mnie źle - poprosił, łapiąc moją dłoń. - Chodzi mi o to, że któryś z nich może cię wykorzystać. Nie możesz im ufać bezgranicznie, bo możesz się sparzyć.
-Oli, kotku, teraz ty mnie posłuchaj. Nikomu nie ufam całkowicie. Trzymam ich na pewien dystans, wiesz? Nie jestem głupia.
-Wiem, że nie jesteś głupia, Annie. Ale powinnaś uważać. Szczególnie na takich, jak Andy. Faceci tacy jak on to zdobywcy. Jak już osiągnie swój cel, pozostawia go w takiej postaci jakiej jest. Zdobędzie ciebie, a później zostawi - zakończył, a potem puścił moje dłonie. Zabrał jedną z moich kanapek i podsunął mi do ust. - A tak w ogóle, to masz to zjeść. Nie traciłem czterech minut życia tylko po to, żeby to się teraz marnowało.
Przewróciłam oczami i wzięłam się za jedzenie kanapki. Oliver jak nikt inny dba o to, żebym nie zapomniała o jedzeniu. Kiedyś stwierdził, że mam ładne ciało i powinnam o nie dbać, bo jest moim jedynym atutem. Od tamtej pory rozumiemy się jak żadne inne rodzeństwo (?) w kwestii sportu. Każde wakacje z wyjątkiem tych grywaliśmy w piłkę i biegaliśmy. Oboje skorzystaliśmy na tym po równo - on jest niezłym ciachem, szczególnie jak zdejmie koszulkę. Ja muszę zdejmować prawie wszystko, ale to tylko drobny szczegół.

Dochodziła ósma, kiedy całą rodziną zebraliśmy się przed telewizorem. Można by powiedzieć, że przez te trzy tygodnie kanapa stała się miejscem kultu w tym domu. Każdy tylko czekał na to, żeby posadzić na niej tyłek.
Och, cholera, ja chyba wyjdę za maż za nią. Bo mogę wyjść za mąż za kanapę, prawda? To chyba nie jest zabronione. Chociaż.. skoro kanapa to rodzaj żeński, czy to oznacza, że jestem lesbijką?
No cholera, wkopałam się. Nie będzie małych podnóżków ani foteli.
-Ann, nie śpij- Oli pomachał mi ręką przed oczami. - Zapomniałaś, że masz zrobić nam coś do jedzenia?
Och, no tak. Od momentu mojego zejścia na dół perfidnie wykorzystywali fakt, że mam im usługiwać. Wniosek - w tym tygodniu mogę rozkładać namiot w kuchni, bo i tak prawie nie będę z niej wychodziła. Zaczynam zauważać, że "moi chłopcy" mają naprawdę bardzo seksistowskie poglądy. Kobieto, do kuchni! Kobieto, posprzątaj! Kobieto, gdzie są moje granatowe bokserki w smoki? A mogłam zostać w Polsce z Sue, mamą i babcią. Przynajmniej miałabym sprzątanie z głowy, ale..
No właśnie, ale. życie z nimi było o wiele ciekawsze, niż oglądanie głupich seriali w telewizji, nauka, czy słuchanie jedynie ballad rockowych, bo innych babcia nie lubi. Z tymi dwoma debilami miałam raj. Czasami wieczorami, jeśli w telewizji nie leciało nic ciekawego, braliśmy stare instrumenty i graliśmy. Tata, jeszcze całkiem nie aż tak dawno temu, bo gdy był na studiach, pasjonował się motocyklami i muzyką. Nauczył się grać na gitarze. Oczywiście, gdy byliśmy mali, a tata jeszcze nie pił, nauczył nas grać. Mnie i Olivera. Sue nigdy nie pałała miłością do muzyki.
Z  ociąganiem wstałam i powlokłam się do kuchni. Po pobieżnym przejrzeniu szafek i lodówki stwierdziłam, że jutro czeka mnie podróż do warzywniaka, a chłopaki będą musieli zadowolić się tostami z serem.
Wzięłam się za robienie kolacji, ale zamiast skupić się na gotowaniu, o ile można to tak nazwać, co chwila spoglądałam na telewizor. Oglądaliśmy Alicję w Krainie Czarów - ekranizację jednej z moich ulubionych książek, która krótko mówiąc była do dupy. Królowa Kier do tej pory wzbudzała we mnie jedynie pozytywne emocje. Mało powiedziane, była moją ulubioną postacią! W filmie straciła swój urok przez ciągłe wykrzykiwanie najbardziej irytującego tekstu na świecie: "skrócić o głowę!".
W ciągu piętnastu minut ten sam tekst wypowiedziała pięć razy. Jej głos drażnił moje uszy, zdawał się wbijać w nie tysiące szpilek. Przysięgam, jeszcze raz, a rozwalę ten jej okrągły łeb kapciem. I to ze szczególnym okrucieństwem! Takim samym, z jakim do tostów dodałam sosu tabasco.
Będą mieli niespodziankę.
Och, jaka ty zła! Po prostu bad girl, nie ma co! Było dołożyć jeszcze kilka stokrotek!
Nałożyłam ich kolację na talerz i zaniosłam do salonu. Teraz żałuję, że nie włączyłam kamery. Mogłabym zrobić dokument o tym, jak "drapieżniki" rzucają się na swoją "ofiarę" i zaczynają ją w zastraszającym tempie rozszarpywać i pożerać.
-Nie umiesz robić tostów - stwierdził Harry, wgapiony w Jabberwocka*. - Z wierzchu spalone, a ser w środku jest zimny.
Oliver pokiwał głową na znak, że w pełni zgadza się z opinią taty. Chwilę później obaj spojrzeli na siebie w sposób, który tak bardzo mnie przerażał...
-Skrócić o głowę!!!
Tak właśnie rozpętali trzecią wojnę światową.. 

Był środek nocy, gdy mój piękny sen o świecie bez biologii i trygonometrii przerwało walenie do drzwi. Otworzyłam zapuchnięte oczy i spojrzałam za okno - było ciemno, chociaż łuna bijąca od centrum Miasta Aniołów rozświetlała niebo. Skrzywiłam się nieznacznie, gdy moje cieplutkie stopy dotknęły zimnych paneli, ale mimo to podeszłam i otworzyłam drzwi, jedną dłonią rozcierając twarz. Jednak widok Olivera w samych bokserkach, trzymającego pod pachą kołdrę i poduszkę rozbudził mnie wystarczająco, bym mruknęła:
-Co ty tu do jasnej cholery robisz?
Oli tylko wzruszył ramionami i przepchnął się w drzwiach obok mnie, po czym skasował wzrokiem moje ciało, które teraz zasłaniały tylko białe majtki i podkoszulek na bardzo cienkich ramiączkach. Uśmiechnął się w ten cholernie seksowny i irytujący sposób.
-Masz wygodniejsze łóżko - stwierdził po chwili i rozłożył wygodnie na pościeli. MOJEJ POŚCIELI.
Jęknęłam zdruzgotana, że muszę z nim znowu spać, w dodatku ubrana tak, jakbyśmy właśnie spędzili wspólną noc. Mimo to położyłam się obok niego, głowę układając na jego ramieniu, a nogę na biodrach.
-Nie za wygodnie ci? - spytał sennie, ale objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Był ciepły i wygodny. Czasami zazdroszczę tym wszystkim dziewczynom, które z nim sypiają. Jest niezły, tylko głupi. I jest moim bratem, więc i tak mam do niego pełne prawo. Właściwie, to one powinny zazdrościć mi.
-To moje łóżko, więc się zamknij. Ja tu ustalam zasady - odpowiedziałam wymijająco i zamknęłam oczy. Jeżeli moje myśli schodzą na Olivera i to, jaki jest dobry w łóżku, powinnam spać jeszcze co najmniej cztery godziny.
Skupiłam cała siłę woli na poprzednim śnie, którego krótkie fragmenty zachowały się w mojej pamięci wśród zlepku myśli. Gdy w końcu przed moimi oczami pojawiła się wizja świata idealnego, Oliver śmiał przerwać tę cudowną chwilę.
-Tak właściwie.. Co ty robiłaś z tym Andy'm całą noc?
Och tak. Idealnie. Nie marzę o niczym innym, niż ciągłe myślenie o nocy z Biersackiem.
-Spałam - powiedziałam, próbując powstrzymać ziewnięcie. - Tylko spałam. Nic więcej. Nawet się z nim nie całowałam. Leżeliśmy i się przytulaliśmy.
-Okej. Skoro tak mówisz, to nie mam podstaw, żeby ci nie wierzyć- przytulił mnie mocno. Natychmiast wtuliłam się w jego silne ramiona. -Ale gdyby ci coś zrobił, mów śmiało, chętnie pozbawię go genitaliów.
Zaśmiałam się mimo senności i ucałowałam bruneta w policzek.
-Jesteś idealnym bratem, Oli - szepnęłam.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dopadł mnie sen.

Siedem godzin później siedziałam przy stole, nadal w mojej skąpej piżamie, opierając się łokciami o blat. Za osiem godzin mam znaleźć się na boisku, pogodzić z Mattem i rozegrać dobry mecz w pokojowej atmosferze. Przynajmniej tak zakładał mój plan, który miałam nadzieję zrealizować.
Czas, który pozostał do szóstej wieczorem, zamierzałam spędzić z Harry'm, który na całe szczęście miał dziś wyjątkowo wolne w pracy i nie musiał jechać na uniwersytet, żeby tam wykładać. Tak! Ofertą "nie do odrzucenia" była praca profesora uczelni wyższej! Tata, który do tej pory był tylko psychologiem w jednej z przychodni, stał się profesorem. Cóż, tytuł doktora i doświadczenie zawodowe sprzed kilkunastu lat jednak mu się przydało.
Teraz, w wakacje, gdy wszystkie sesje się skończyły, miał dwa tygodnie urlopu. Dwa tygodnie, które spędzi z nami, swoimi dziećmi. A raczej ze mną, bo Oli jak zwykle będzie marnował się na kanapie.
-Cześć Annie- mruknął zaspany, wchodząc do kuchni. Była dziesiąta, a on wyglądał, jakby dopiero co wstał. Zazwyczaj o szóstej rano wyglądał kilka lat młodziej, nić teraz, gdy mógł w końcu się wyspać.
-Cześć- odpowiedziałam.
Ubrany był w zwężane jeansy, poprzecierane w niektórych miejscach, i czarną koszulkę bez nadruku. Kręcone blond włosy dziś były wyjątkowo proste, przełożone na jeden bok. Oprócz tego na jego twarzy pojawił się lekki zarost, a w uchu kolczyk, którego zwykle nie zakładał. Panie i panowie! Oto przed wami, superpoważny, superdorosły pan profesor!
-Jak spałaś?- zapytał, przerywając tym samym cisze i nalewając sobie kawy z dzbanka. Usiadł koło mnie i rzucił dziwne spojrzenie, którego nie byłam w stanie zinterpretować. - Oli jest wygodny?
-Tato... - jęknęłam zbolałym tonem i opuściłam głowę na stół. Spojrzałam na niego wilkiem. - To on mi się wepchał do łóżka!
-Wmawiaj sobie! -  zaśmiał się. - Gdyby ci się nie podobało, nie tuliłabyś się!
Wiem już, po kim jestem aż tak dziwna. Nie da rady się mnie wyprzeć, jesteśmy zbyt podobni pod względem głupoty.
-Wiesz, jaki jest wygodny? Sam byś się przytulił!
-Ma to po mnie - stwierdził w końcu Harry. - Co dzisiaj zamierzasz robić?
Zmiana tematu była tym, czego właśnie pragnęłam. Rozmowa jeszcze zeszłaby na "jak TO robią pszczółki", a nie miałam siły wyobrażać sobie, że pan pszczoła zamiast żądła ma penisa.
-Nie wiem. Wieczorem mam mecz, a do wieczora pewnie będę siedzieć w domu i po was sprzątać - uśmiechnęłam się lekko.
Manipulowanie ludźmi było moją specjalnością. Zwykle rzucałam coś półżartem, a oni tak po prostu łykali przynętę.
Tata od zawsze był trudna zdobyczą. Znał moje gierki dobrze, no bo w końcu był psychologiem, prawda? Potrafił mnie rozgryźć. Ale nie tym razem.
-To może.. wyjdziemy gdzieś. Nie wiem, gdzie lubią chodzić dziewczyny w twoim wieku? - zapytał całkowicie poważnie, rozmasowując przy tym kark.
-A ja wiem? Jedyne miejsca, w jakich tu byłam to kino, plaża, Wattles Garden Park.. 
-Idziemy do centrum handlowego - stwierdził w końcu, wzdychając ciężko. - Idź się ubrać, a ja obudzę Olivera.

Biedny tata. Nawet nie wie, że właśnie sam rzucił się na pożarcie lwu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj zapychacz bez Matta i Biersacka, których jednak w dalszych rozdziałach nie zabraknie. Chciałam przybliżyć wam postać Ann, jej ojca i brata, bo oni też tu będą odgrywali ważną rolę.
Matko, jutro mam kartkówkę, muszę iść się uczyć, a tak mi się nic nie chce...
Jak mija wam tydzień?

OFICJALNIE W GŁOSOWANIU KTÓRE WEDŁUG KOCHANEGO BLOGGERA *BRAWA* POWINNO TRWAĆ JESZCZE 1814 DNI, ZWYCIĘŻA REVENGE ISN'T ALWAYS SWEET!
PIERWSZY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ PRAWDOPODOBNIE ZA NIEDŁUGO (TA DOKŁADNOŚĆ) JAK W KOŃCU NAPISZĘ GO TAK, ŻE NIKT NIE BĘDZIE CHCIAŁ SPALIĆ MI DOMU.

LIMIT MNIEJSZY, BO W KOŃCU ZAPYCHACZ - 7 KOM - NOWY!


10 komentarzy:

  1. Fuck yeah ! Jestem PIERWSZA :D
    A więc... No jak ona mogła się z nim pokłócić? Z Mattem? Z tym IDEALNYM MATTEM?! Ja się pytam ludzie.. -.- A Andy? Nie dzwonił? Nie pisał? W tamtym rozdziale nie pożegnał się tak jak powinien? No co jest człowieki :C Kryzys, kryzys. Ale patrząc na rozdział z perspektywy " noł Matt, noł Andy", rozdział wyszedł świetny. Twój zamiar się udał. Serio. Oliver jest zajebistym bratem. Też chcę mieć takiego. W dodatku przystojny i zawsze można z nim pogadać. ^^ Ojca też ma okay. Perfect family *.* hahaha. Sofa musi być najlepsza xD Jeszcze niech się o nią pobiją Rozdział bardzo fajny, lekki i przyjemny. Czekam z niecierpliwością na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam weny na koma więc ujmę to w kilku słowach: podoba mi się :D
    Ann i Oli śpiący razem. AH! Przepiękne!
    No z Biersackiem Ann mogła im nakłamać ,że się ruchali xD
    Czekam na następny i życzę weny oraz pomysłów ;*
    komentarz krótki no ale przecież jakiś jest no ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jerry kici kici gdzie jesteś?
    Rozdział jest boski.Weź ty tak dobrze nie pisz.Albo nie...pisz jeszcze lepiej.Taka niezdecydowana ja mam humorki jak kobieta w ciąży.Czyli tak jak ty na co dzień.Przepraszam. Miałam być miła.
    Czemu pokłóciłaś Ann i Matta? Jak mogłaś mi to zrobić? *jestem team Biersack ale tak po cichu to wolę Matta* Jesteś taka bad girl.Ale oni byli taką wspaniałą parą przyjaciół.Pogódź ich.No błagam.
    Andy co ci? Umarłeś czy non stop śpisz? Odezwał byś się w końcu do Ani.Albo niech przyjedzie na białym koniu i ją porwie.Hahaha to by było bezcenne.Ogólnie to chyba znowu mam gorączkę bo mi odbija.
    Też chcę takiego brata jak Oliver.Żeby był przystojny i mądry,i kochany.Nie oddałabym takiego za noc w świecie.
    Tata Ann też jest ciekawą postacią.Jest taki neutralnie nastawiony do wychowania.Chce takiego tatę jak Harry.
    Seksu brak,a ja taka napalona.Smutno.Kiedy erotyk? Haha odwala mi.
    No to weny ci życzę. Czekam na następny.
    No i ciepełka,ładnej pogody.Dobrych ocen i słodkości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokłócili się? Matt bardzo do niej pasuje! Niestety ff o Andym, ale parka byłaby z nich niezła :D.
    Dlaczego Andy nie pisze? Niech gdzieś wyjdą czy coś.
    Też chcę takiego brata *w*. Co prawda mam nawet fajnego, słucha zajebistej muzyki, ale jest starszy i nie mogę się do niego tulić :c.
    Rozdział mega! Życzę weny, czekam na następny i powodzenia szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jak mogłaś pokłócić ją z Mattem? oni są razem tacy wspaniali xD
    pokłóć ją z Biersackiem :D
    hahaha ta ostatnia scena mnie rozwaliła
    nie wyobrażam sobie tego w rzeczywistości i zazdroszczę jej brata, też takiego chcę xd
    weny i miłego weekendu :>

    OdpowiedzUsuń
  6. CALLEY MADERFAKER PURDY KAULITZ MOTIONLESS POWRACA! Od dzisiaj to moja nowa ksywa XD W końcu skomentuje twój rozdział i nie będziesz mi marudzić XD Oliver to pedofil, ja to wiem, ale nie wiem o co chodzi z tym listonoszem o.o Mimo tego, że mam żałobę, to uśmiałam się przy tym rozdziale, dziękuję ci ♥
    Czekam na Biersacka w kolejnym rozdziale i pierwszego pornola! Pamiętacie ludzie jakie tu były kiedyś pornosy? Kurwa, stare dobre czasy, co nie? XD
    Do następnego, kochana :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny rozdział i czekam na Biersack'a
    u mnie za nie długo nowy http://thelegacybvbarmy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny i przyjemny rozdzialik ;)
    Fajnie ze pozwoliła nam poznać trochę rodzinę ann
    Czekam na next i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapychacz mi się podoba! <3 Chciałabym mieć takiego brata, podczas gdy nie mam w ogóle rodzeństwa -,- no nieważne xD rozdział jak zwykle przecudowny i nie ma się do czego przyczepić ^^ pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń